11 listopada, 11 minut po godzinie 11, Czesi odkorkowują świętomarcińskie wina. Podobnie jak w całej Europie, tradycja hucznego i smacznego jesiennego świętowania liczy się u nich w stuleciach. Ale od 2004 roku w marketingowych kampaniach kładzie się szczególny akcent na degustacje młodych win. Inspiracja francuskim beaujolais jest oczywista.
W winiarskich regionach, a więc przede wszystkim na Południowych Morawach, gdzie znajduje się 96% czeskich winnic, dzień świętego Marcina zamienia się w barwny festiwal (Svatomartinské slavnosti). Przez wiele miejscowości przeciągają wówczas wojskowe oddziały w historycznych uniformach, inscenizowane są spektakularne potyczki. Towarzyszy im huk karabinowych wystrzałów i armatnich salw. W odróżnieniu jednak od nieco wcześniejszych winobrań, przy świętomarcińskim winie bawią się całe Czechy. Restauracje, zwłaszcza te usytuowane w najruchliwszych turystycznych centrach: w Pradze, Czeskim Krumlowie, Karlowych Warach czy Brnie, przygotowują z tej okazji specjalne menu. Królują w nich dania z gęsi i specyficzne desery – świętomarcińskie kołacze, podkowy. Najważniejsze jednak miejsce zajmują w nich wina – pierwsze jakie uzyskano z zebranych w zakończonym właśnie sezonie winogron. Są świeże. Charakteryzują się owocowym smakiem i mogą zawierać małe ilości dwutlenku węgla, który będzie powodować delikatne musowanie trunku. Podaje się je z tradycyjnymi, regionalnymi potrawami. Wino czerwone najczęściej do pieczonej gęsi z czerwoną i białą kapustą, knedlikiem i placuszkami ziemniaczanymi. Białe i różowe – do faszerowanego drobiu. Najczęściej koszt proponowanego wyrafinowanego menu zamyka się w kwocie 250 czeskich koron.
Od pogody…
Niegdyś, dzień św. Marcina poprzedzał okres adwentu – czterdziestodniowego postu przed Bożym Narodzeniem. Biorąc za omen sygnały przyrody wróżono jaka będzie nadchodząca zima. Podobnie bowiem jak u nas, w Czechach panowało przekonanie, że św. Marcin „přijíždí na bílém koni” (przyjeżdża na białym koniu), i nawet jeśli śnieg nie spadł, należało się go lada moment spodziewać. Dziś, wciąż nie pozbawione folklorystycznych elementów święto, jest kulminacją długiego ciągu imprez, otwieranego hucznie celebrowanymi sierpniowymi i wrześniowymi winobraniami. Potem, przynajmniej przez miesiąc leje się burčák – napój z fermentujących dopiero winogron. Choć winem jeszcze nie jest, podnieca pojawiającym się w nim alkoholem, pieści słodyczą łatwo wyczuwalnych cukrów, orzeźwia lekko cierpkim smakiem. Gdy proces fermentacji się zakończy, przychodzi czas na młode wina. Ich premiera ma miejsce właśnie w dniu poświęconym rzymskiemu legioniście, który podzielił się swym płaszczem z nagim żebrakiem, i którego atrybutem jest gęś. Poza przyjemnością degustacji, młode wina pełnią rolę papierka lakmusowego. Na podstawie ich bukietu i smaku ocenia się czy był to sezon udany. Spekuluje się także, czy trunki wykonywane z zebranych niedawno winogron podbiją rynek. Młode wina – białe, różowe i czerwone – sprzedaje się w sklepach, winotekach i lokalach gastronomicznych jeszcze do końca roku. Wszyscy jednak wiedzą, że najlepiej smakują w tym jednym, szczególnym dniu. Krótkotrwałą zjawiskowość świętomarcińskich win podkreślają zresztą stosowne coraz częściej zakrętki zamiast naturalnych korków. „Takie zamknięcia są dopuszczalne i potrafią zachować wysoką jakość win” – uspokaja Marek Babiš, główny sommelier Narodowego Centrum Winiarskiego. Ponadto, są zgodne ze światowym, proekologicznym trendem.
Dopuszczenie na rynek świętomarcińskich win jest znakiem przemian zachodzących w czeskim winiarstwie. Szybkiej komercjalizacji, ale także rosnącej dbałości o jakość win. W odróżnieniu bowiem od spontaniczności i ludycznego charakteru imprez towarzyszących piciu burčáka, pojawienie się wina świętomarcińskiego obwarowane jest szeregiem sprecyzowanych i rygorystycznie egzekwowanych zasad. Bo Wino Świętomarcińskie jest od kilku lat znakiem handlowym, marką której właścicielem stał się w 2005 roku krajowy Fundusz Winiarski (Vinařský fond). Fundusz udziela zgody na produkcję młodego wina niczym licencji. W efekcie wina świętomarcińskie mają na etykiecie własne, specyficzne logo. Jak się łatwo domyślić wizerunek świętego na koniu. Na sklepowych półkach wyróżniają je także jednolite kapturki na szyjkach. Producenci kapturków są zobowiązani dostarczać poszczególnym winiarzom tylko tyle kapturków, ile butelek świętomarcińskiego wolno im wypuścić. Obowiązkowo podawany jest rocznik i nazwa: Svatomartinské vino. Wydanie zgody poprzedza ocena dostarczanych przez winiarzy próbek. Odbywa się ona każdego roku pod koniec października w Narodowym Centrum Winiarskim (Národní vinařské centrum) w Valticach na Południowych Morawach. Na podstawie oceny profesjonalnych degustatorów, Fundusz Winiarski nie tylko określa dopuszczalne ilości butelek, ale orientuje się również, kto, ile, i jakich win świętomarcińskich dostarcza na rynek. W roku 2010 pojawiło się 1.750.000 butelek takiego wina, od 90 firm winiarskich, aż o 50% więcej niż rok wcześniej. Co ciekawe, otwarto wówczas świętomarcińskie wina pierwszy raz za granicą. Po sąsiedzku – w Bratysławie, ale także egzotycznie i daleko bo w Tokio. Królowały Müller Thurgau i Svatovavřinecké. Sporo było także win ze szczepów Modrý Portugal i Muškát Moravský. Zdecydowanie przeważały trunki jednogatunkowe, ale zdarzały się propozycje cuvée, czyli win produkowanych z kilku rodzajów winogron. Ponieważ czeski rynek dobrze przyjął wina świętomarcińskie, z roku na rok Fundusz udziela więcej licencji. Może więc rekordowa liczba młodych win sięgnie, a nawet przekroczy wkrótce 2 miliony butelek.
…do nagrody
Podporządkowanie się rygorom opłaca się winiarzom, bo jak skomentował zjawisko Jaroslav Machovec, dyrektor Funduszu Winiarskiego: „Konsumenci nauczyli się odbierać wina świętomarcińskie jako jakościowe wina i jako pierwszą możliwość zapoznania się z nowym rocznikiem (…) wielu ludzi pijąc z przyjemnością świeże wina odnajduje drogę do konsumpcji win morawskich i czeskich w ogóle”. O rosnącej sławie win produkowanych przez naszych południowo zachodnich sąsiadów świadczą przywożone przez nich, coraz liczniejsze nagrody z prestiżowych wystaw i konkursów winiarskich. Tylko w 2011 roku z San Francisco Czesi przywieźli tytuł najlepszego Savignon oraz 79 medali. 21 medali uzyskały czeskie wina w Luksemburgu, w tym złoty za Chardonnay z 2007 (producent Josef Valihrach). Podczas Weinparade w dolnoaustriackim Poysdorf, morawscy i czescy producenci zdobyli aż 75 złotych i 94 srebrne medale, a kilka najwyżej ocenionych win otrzymało liczącą się w winiarskim świecie nagrodę – Puchar Bachusa. I wreszcie, na prestiżowej międzynarodowej wystawie win „Decanter World Wine Awards” w Londynie, wyróżnienia uzyskało aż 12 z 18 zgłoszonych czerwonych win z Moraw. W 2011 roku Morawy wprowadziły zgodny ze światowym standardem system apelacyjny. W kampaniach promocyjnych, świętomarcińskie wina były niczym legioniści z przedniej straży. Nic dziwnego, patron listopadowego święta sam był przecież żołnierzem, legionistą właśnie.
Stare przysłowie z Burgundii
A la Saint Martin, bois ton vin, Et laisse l’eau pour le moulin.
Święty Marcin pije wino, wodę pozostawia młynom.
INFO
Svatomartinské slavnosti; kalendarium: www.wineofczechrepublic.cz
Tradycja picia świętomarcińskiego wina w Czechach: www.winamarcina.pl
0 komentarzy dotyczących “Czechy – wina Świętego Marcina”