Łagodnie falują wzgórza na tym niewielkim skrawku Małopolski. Na porośniętych lasem wierzchowinach sterczą skalne ostańce wyrzeźbione przez wiatr i wodę na kształt grzybów. Drewniany kościół w Lipnicy Murowanej kryje tajemnice prawieków, a najeżona bastionami warownia w Wiśniczu Nowym trzyma straż nad okolicą. Ta ziemia inspirowała malarstwo Matejki i wiersze Brodzińskiego. Regionowi patronuje święty Szymon z Lipnicy. A smaku dodają śliwki – podstawowy składnik przetworów i popularny dodatek do lokalnych potraw.
Pogórze Wiśnickie rozciąga się 22 kilometrowym pasem od doliny Raby na zachodzie po dolinę Dunajca na wschodzie. Od północy jego granicę tworzy próg wysokości 60-80 m przez geologów zwany kuestą albo progiem denudacyjnym. Od progu teren wznosi się lekko ku południowi (przez około 18 km), aż do stóp Beskidu Wyspowego. Różnice we względnej wysokości i profilu wzniesień są tam widoczne gołym okiem. Nie ma wątpliwości, które należą jeszcze do pogórza, a które są już górami z prawdziwego zdarzenia. Przecież najwyższe wzniesienie Pogórza Wiśnickiego, Rogozowa sięga 530 m, a pierwszy ze szczytów Beskidu Wyspowego, Kamionna – 801 m. Ze względu na zróżnicowany krajobraz, troskę o tradycje i zabytki, w 1997 roku utworzono Wiśnicko-Lipnicki Park Krajobrazowy.
Bastiony Lubomirskiego
Wzdłuż Dunajca i Stradomki biegła droga znana od czasów rzymskich. W średniowieczu ruch na trakcie się ożywił, bo rozkwitł handel Polski z Węgrami. W tym samym czasie, kolonizując dorzecza Raby i Dunajca, ród Gryfitów rozpoczął zaludnianie przedpola Karpat. W połowie XIV wieku wiśnicki klucz kupili Kmitowie. Siedem pokoleń małopolskiego rodu sprawowało nad nim rządy, wznosząc na znak posiadania zamek na wzgórzu nad doliną Leksandrówki. Ostatni z Kmitów, Piotr doszedł za Zygmunta Starego do najwyższych godności w państwie. Pożądając godnej swej pozycji rezydencji, magnat przekształcił fortalicję w renesansowy pałac. A na cześć królowej Bony, u podnóża wzgórza założył włoskie ogrody (drzewka owocowe wciąż tam rosną). Gościł ją zresztą u siebie nieraz, podobnie jak przedstawicieli naukowej i artystycznej elity ówczesnej Rzeczypospolitej. Inne wizyty przyćmiło przepychem powitanie jakie zgotował Zygmuntowi Augustowi i Barbarze Radziwiłłównie w 1550 roku. Po kraju rozeszła się jednak wieść, że pod jego dachem podano młodej królowej truciznę, od której zmarła niedługo potem. Piotr Kmita też wkrótce dokonał żywota. Bezpotomnie, a przechodzące z rąk do rąk wiśnickie dobra nabyli w 1593 roku Lubomirscy. Ich era na Wiśniczu trwała niemal 300 lat, do 1850 roku. Złoty okres stanowiły czasy Stanisława. Podobnie jak Kmita za Jagiellonów, tak Lubomirski był filarem tronu za panowania Wazów. Dobiegała końca pierwsza ćwierć XVII stulecia, a wojny nieustannie gnębiły Rzeczpospolitą. Lubomirski był zapobiegliwym gospodarzem i rozkochanym w bitewnym zgiełku wodzem. Kazał więc wiśnicką rezydencję ufortyfikować. Maciej Trapola stworzył największe na naszych ziemiach, a przy tym nowatorskie założenie obronne. Opierając się na włoskich teoriach, rozmieścił usypane z ziemi bastiony na pięciobocznym planie. Wzmocnił je ceglanymi murami po to tylko by grunt się nie osypywał. Rozwiązanie (palazzo in fortezza), miało dwojakie zalety. Pociski ryły ziemię i grzęzły, nie czyniąc szkody obrońcom ani pałacowi, do którego nawet nie dolatywały. Natomiast wystawione na bastionach działa mogły skutecznie ostrzeliwać okolicę, nie dając się zbliżyć wrogowi. Obronne walory Wiśnicza zwiększył Lubomirski każąc Trapoli ufortyfikować także klasztor karmelitów na wzgórzu po drugiej stronie Leksandrówki. Obie fortece, niczym bojowe gwiazdy, chroniły siedzibę rodu i miasto, które na prośbę wiernego koronie magnata, zezwolił założyć Zygmunt III Waza. Nikt nigdy Wiśnicza nie zdobył, ani nawet nie próbował. Za Stanisława Lubomirskiego stacjonowało w nim 200 dragonów i 400 piechurów, a ogniem z bastionów mogło razić 80 armat. Mimo to, wielmoża oddał zamek i klasztor Szwedom. Dobrowolnie, bo chociaż w czasie potopu popierał Jana Kazimierza, nie chciał narażać swych dóbr na skutki oblężenia. Niestety, odchodząc, Szwedzi splądrowali zamek. Wywieźli łup na 150 wozach, a klasztor podpalili.
Natchnienie malarza
Imponująca twierdza, magnackie rody trzęsące Rzeczpospolitą w czasach jej największego rozkwitu, sobótkowe ognie palone przez młodzież na okolicznych wzgórzach… Jakżeż to pobudzało wyobraźnię malarza. A Jan Matejko przyjeżdżał do Wiśnicza od 1852 roku. Regularnie. W gościnę do przyjaciół, państwa Serafińskich. Lubił ponoć w pogodny dzień pokonywać spacerem 15-kilometrowy dystans od stacji kolejowej w Bochni. Na miejscu też się chętnie przechadzał po okolicy, podziwiając z zamkowych bastionów Beskidy, i wyłaniające się zza nich czasem Tatry. Nade wszystko zachwycały go jednak podcieniowe domy i ich kunsztownie wykonane ciesielskie detale. Portretował także ludzi. Przewijających się przez dom przyjaciół i mieszczan. Miasteczko zawdzięczało swój koloryt żyjącym obok siebie społecznościom katolickiej i żydowskiej. We wspartych na drewnianych kolumnach podcieniach, przedstawiciele obu nacji prowadzili sklepy. Duszą Matejki zawładnął wiśnicki genius locci, a sercem Teodora, siostra pani Serafińskiej, którą wkrótce poślubił. U stóp zamku, w Koryznówce – dworku odkupionym od niejakiego Koryzny, dawnego dworzanina Lubomirskich, Matejkowie spędzali wiele czasu. Zazwyczaj całe wakacje, bo tutejszy klimat dobrze służył zdrowiu dzieci. Wiśnicką idyllę przerwał tragiczny pożar w lipcu 1863 roku. Ogień strawił wówczas doszczętnie 400 domów, ratusz, kościół, 2 synagogi i folwark na Podzamczu. Tylko zamek i klasztor wzniesione z kamienia, przetrwały pożogę. Drewniany Wiśnicz przetrwał jedynie w szkicach Matejki, odradzając później na krakowskim rynku. Wiśnickie podcienia posłużyły malarzowi za wzór do projektu przebudowy Sukiennic.
Źródła romantyzmu
Odkrywanie uroków miejscowego krajobrazu i uczestnictwo w życiu włościan wpłynęły na twórczość prekursora romantyzmu, Kazimierza Brodzińskiego. Poeta urodził się w 1791 roku w Królówce. Kilka lat później, gdy zmarła matka chłopca, ojciec ożenił się powtórnie i przeniósł do Lipnicy Dolnej. Macocha nie darzyła sympatią pasierba, toteż chłopiec unikał jej wałęsając się całymi dniami po okolicy. Nie wspominał dobrze miejscowej szkoły, kojarząc ją głównie z pękiem brzozowych witek moczonych w cebrzyku w kącie klasowej izby. Widać pedagog zbyt dosłownie traktował biblijny ustęp, iż Duch Święty dziatki rózeczką bić radzi. Te doświadczenia wryły się Brodzińskiemu głęboko w duszę. Sięgał do nich pisząc „Wspomnienia mojej młodości”, tworząc wyidealizowane obrazy podkrakowskiej wsi w sielance „Wiesław”, czy emanujące silnymi uczuciami religijne i patriotyczne wiersze. Kiedy po śmierci ojca macocha przeniosła się do Rajbrotu, chętnie odwiedzał piaskowcowe skały na Paprotnej. Dziś są pomnikiem przyrody i nazwano je Kamieniami Brodzińskiego. W rodzinnej Królówce odbywa się doroczny Konkurs Recytatorski jego imienia, a od Tarnowa i Bochni po Lipnicę i Królówkę szkoły przyjmują go za patrona.
Palmy z Lipnicy
Do skarbnicy miejscowych obyczajów sięgnął w 1958 roku lipnicki poeta Józef Piotrowski, inicjując doroczne konkursy wielkanocnych palem. Od tego czasu w każdą Palmową Niedzielę na lipnickim rynku pojawiają się wysokie palmy, otaczając barwnym pierścieniem wznoszącą się na lipnickim rynku figurę św. Szymona. Prezentujących palmy otacza z kolei tłum widzów ciekawych komu udało się tym razem wykonać najpiękniejszą i najwyższą. A jest to sztuka nie lada, bo do tyczki mocuje się wierzbowymi witkami wiązki wikliny. Trzon ozdabia się kwiatami z bibuły i zwisającym z czubka pękiem kolorowych wstążek. Skromne wydarzenie przerodziło się w barwne plenerowe widowisko, w którym z roku na rok prezentowane są coraz wyższe palmy. Jak dotąd, rekordowa (skonstruowana w 2004 roku), miała 27,5 m długości. Niełatwo było osiągnąć taki wynik, gdyż wysokie palmy uginają się lub łamią, tracąc szanse na wysokie noty. Zwyczajowo, z poświęconych palem robi się krzyżyki i zawiesza w obejściach. Na szczęście. Z podobnych powodów nie wyrzuca się puszystych wierzbowych kotków, tylko dodaje je zwierzętom do paszy.
Suski i śliwowica
Klimat Pogórza Wiśnickiego sprzyja sadownictwu. Nic więc dziwnego, że za symbol swej ziemi przyjęli gospodarze śliwkę. Nawiązali do tradycji i wpisali się w modny światowy trend Culinary Heritage. Już w 2006 roku Suska Sechlońska została wpisana na Listę Produktów Tradycyjnych, a cztery lata później zarejestrowano ją w Unii Europejskiej jako Chronione Oznaczenie Geograficzne. Czym są suski? To śliwki z pestkami ale odpowiednio podsuszone i podwędzone. Nazwa wywodzi się z miejscowej gwary, a przymiotnik sechlońska od miejscowości Sechna w gminie Laskowa. Tamtejsze węgierki najlepiej nadają się do przetworzenia, bo są dorodne i słodkie. Zebrane w odpowiednim momencie i troskliwie wyselekcjonowane układa się na drewnianym ruszcie, suszy i podwędza paląc jedynie twardym suchym drewnem z liściastych drzew. Proces zajmuje 4-6 dni, a potem można się rozkoszować suskami. Innym przysmakiem są Susorki Iwkowskie. Geneza nazwy jest analogiczna, tyle że gwara i receptura pochodzą z rejonu Iwkowej. Inna nieco jest też technologia. Najpierw śliwki zanurza się we wrzącej solonej wodzie i chłodzi zimną, a dopiero potem suszy w przewiewnych pomieszczeniach. Znakomicie się potem nadają na kompot, jako składnik farszu do pierogów, do mięs, bigosu i marynat, o likierze śliwkowo-miodowym nie wspominając. Listę lokalnych przysmaków zamyka śliwkowy destylat – śliwowica żmiącka. Fani utrzymują, że jej czas niedługo nadejdzie, bo chociaż mniej znana od łąckiej, jest od tamtej wykwintniejsza. Łagodniejsza i bardziej aromatyczna.
INFO
Zamek w Wiśniczu Nowym (www.zamekwisnicz.pl)
We wnętrzach ekspozycje makiet zamków polskich, naczyń miedzianych, wystawy czasowe z zakresu historii i sztuki, koncerty. Obiekt można zwiedzać z przewodnikiem. Klasztor karmelitów jest niedostępny gdyż mieści więzienie (od 1783 r.).
Muzeum Pamiątek po Janie Matejce (www.muzeum.tarnow.pl)
Mieści się w Koryznówce, w Wiśniczu Nowym.
Kościół św. Leonarda (www.lipnicamurowana.pl)
Położony na brzegu Uszwicy drewniany gotycki kościół z cennym wyposażeniem w Lipnicy Murowanej. Wzniesiony pod koniec XV w. Wpisany na listę UNESCO.
Suski Sechlońskie (www.minrol.gov.pl)
Umieszczono je na Liście Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Na śliwkowym szlaku (www.nasliwkowymszlaku.pl)
Stowarzyszenie o takiej nazwie powstało w gminie Lipnica Murowana, aby promować lokalne produkty. W jego witrynie zamieszczono książkę kucharską z recepturami bazującymi na wykorzystaniu śliwek zarówno do dań wytrawnych jak deserów). Gmina Lipnica jest uczestnikiem Małopolskiego Szlaku Owocowego, inicjatywy rozwijanej od 2003 roku (obejmuje już około 300 obiektów w 23 miejscowościach województwa).
Tekst był publikowany na łamach magazynu „Witaj w Podróży” (28/2012)
0 komentarzy dotyczących “Polska / Pogórze Wiśnickie – Matejko i śliwki”