Skojarzenie z brazylijskim karnawałem nasuwa się nieodparcie, gdy na ulicach nadreńskich miast pojawiają się roztańczeni przebierańcy. Szczególnie hucznie, od tłustego czwartku do środy popielcowej bawią się Düsseldorf, Kolonia i Mainz, dystansując mniejsze miasta rozmachem imprez i fantazją uczestników.
Najważniejsze z nich, Düsseldorf i Kolonia konkurują nawet ze sobą. Dzieli je zaledwie pół godziny jazdy samochodem. Pierwsze jest stolicą kraju związkowego Nadrenia-Północna Westfalia, drugie jest największe w landzie, ma wielosetletnią historię i imponującą katedrę budowaną ponad 600 lat. Dumą Düsseldorfu jest nowczesna dzielnica portowa Medienhafen, zaprojektowana przez znakomitych architektów. Kolonia kusi zabytkami. W pierwszym z miast produkuje się znakomite piwo Alt. Chlubą drugiego jest starszy od Alta, Kölsch. Choć odmienne w smaku oba są wysoko cenione nie tylko przez wytrawnych piwoszy. Losy miast są jednak ściśle związane. Łączy je bowiem Ren, ważna arteria komunikacyjna Niemiec. Bezustannie płyną nią barki z towarami, a gdy jest ciepło spacerowe statki wspólnej białej floty.
Karnawał trwa (konkretne daty są ruchome) od mniej więcej połowy listopada niemal do końca lutego. W tym czasie, zarówno w Düsseldorfie jak i Kolonii odbywa się po przynajmniej 300 barwnych imprez i kostiumowych bali. Karnawał w Kolonii jest bardziej znany, choć w opinii miejscowych, düsseldorfski jest radośniejszy, bardziej pomysłowy i zaskakujący. Niezależnie od miejsca, najważniejszy jest ostatni tydzień, w którym zabawa przenosi się na ulice. Atmosferę konkurencji między miastami podgrzewają wówczas telewizyjne relacje nadawane przez całą dobę. Finałem karnawału nad Renem interesują się wszyscy Niemcy. Wielu przyjeżdża z odległych nawet landów, aby wziąć w nim udział. W hotelach trudno wtedy o miejsce, restauracje działają pełną parą, nieraz do białego rana, a na ulice wylegają milionowe tłumy. Każdy bez mała przyjmuje za punkt honoru wystąpienie w oryginalnym przebraniu. Wprawdzie najwięcej widziałem clownów, ale spotyka się także słoneczniki, misie, konewki z niedwuznacznie umieszczonymi wylewkami, huzarów, szkoły tańców latynoskich, rodziny balonów i różowe myszy z rodzinami… Wszyscy są w maskach i wszyscy są pomalowani. Ba, nawet policjanci mają w tym czasie jakiś akcent, choćby wymalowany szminką na policzku pocałunek. Kolorowych piór, frędzli, barwnych materiałów, bibuły, serpentyn, cekinów i brokatu nie zliczę – karnawał to czas prosperity dla pasmanterii i sklepów z materiałami oraz akcesoriami balowymi.
Wybrałem Düsseldorf i, w czwartkowe przedpołudnie ledwo docisnąłem się pod ratusz. W rozbawionym tłumie zostałem wielokrotnie wycałowany i przeszukany, czy nie mam krawatu. Tego dnia żadnej kobiecie nie odmawia się pocałunku. W ogóle czwartek (Weiberfastnachtstag) należy do kobiet. Szturmują ratusz, a burmistrz by uratować skórę przekazuje im klucze i rządy w mieście. Na balkonie budynku, przy owacji zgromadzonych na placu. Zaraz potem panie obcinają mężczyznom krawaty.
Scenariusz zabawy sięga tradycją 1825 roku, kiedy po raz pierwszy wybrano parę książęcą. W finałowym tygodniu, w otoczeniu dworu i gwardzistów w niebiesko-białych mundurach, książęca para odwiedza popularne lokale i wodzi rej na balach (w Kolonii, tamtejszej parze książęcej towarzyszy gwardia przebrana na czerwono). Szczególną postacią jest Hoppeditz w stroju Arlekina. Komiczny i dramatyczny zarazem, pojawia się na początku karnawału i na ważniejszych imprezach. Jego pogrzeb w środę popielcową symbolizuje koniec karnawału.
Dniem szczególnym jest poniedziałek przed środą popielcową – Rosenmontag. Dzień korowodów. Ten w Düsseldorfie złożony jest przynajmniej z 70 pojazdów, przerobionych na smoki, futurystyczne maszyny i karykatury publicznych postaci. Jednym z nich jedzie para książęca z gwardią. Ze wszystkich rozrzucane są słodycze. W ręce zgromadzonych wpada 20 ton cukierków i kilogramy konfetti. Ciągną piechurzy, konni, orkiestry dęte, tancerze i kuglarze. Korowód liczy 6,5 km długości, a jego trasę można prześledzić wcześniej w prasie i na plakatach.
Przez cały tydzień zabawa toczy się na ulicach starówki i sięga po słynną Kö (Königsalee). Düsseldorf jest miastem portowym, ze starówką przytuloną do Renu. Kö natomiast należy do nowszej części miasta. Jest jedną z najsłynniejszych ulic handlowych w Niemczech. Przy niej znajdują się salony mody i luksusowe sklepy z markowymi towarami. Jednak pod koniec karnawału nie olśniewa, gdyż witryny są skrzętnie zakryte dyktami. Wprawdzie nigdy jeszcze nie doszło do aktów wandalizmu, ale strzeżonego… Chociaż leją się hektolitry piwa, a potłuczone szkło tworzy na ulicach gruby, chrzęszczący pod stopami dywan, nie spotyka się pijanych. Może dlatego, że zjadane są tony wurstów, a może dlatego, że Niemcy po prostu potrafią się bawić.
INFO
Do obu miast najłatwiej dostać się koleją (stacja w Kolonii – przy katedrze).
Düsseldorf – www.duesseldorf.de; www.duesseldorf-tourismus.de
Kolonia – www.koeln.de; www.koeln-tourismus.de
0 komentarzy dotyczących “Niemcy – Rio nad Renem”