Europa Polska

Polska / Małopolska – zdążyć przed peletonem

Artykuł pt. „Na drogach Małopolski”, napisałem do „Witaj w Podróży”, a onet.pl przedrukował w czerwcu 2012 roku, przed 69. edycją Tour de Pologne. Odwołania do tego sportowego wydarzenia są więc nieaktualne. Reszta się zgadza 🙂

W środ­ku lata ko­la­rze ze świa­to­wej czo­łów­ki zmie­rzą się z kon­ku­ren­ta­mi i wła­sną sła­bo­ścią w 69. edy­cji Tour de Po­lo­gne. Trasa wy­ści­gu bę­dzie pro­wa­dzić mię­dzy in­ny­mi przez ma­low­ni­cze gór­skie te­re­ny.

Cisowa_do-sieci

Mistrz olim­pij­ski z Pe­ki­nu Sa­mu­el Sánchez po­wie­dział swego czasu, że uwiel­bia ści­gać się w Pol­sce, mocno pod­kre­śla­jąc przy tej okazji pięk­no na­sze­go kraju. Wra­żeń i tym razem nie po­win­no za­brak­nąć, gdyż trasa wy­ści­gu pro­wa­dzi przez naj­pięk­niej­sze te­re­ny południowej Pol­ski, a trzy ostat­nie etapy zo­sta­ną ro­ze­gra­ne w Ma­ło­pol­sce.

Za­wod­ni­cy prze­ja­dą przez Be­ski­dy, od­wie­dzą Za­ko­pa­ne, a meta ostat­niej, siód­mej próby bę­dzie usy­tu­owa­na na kra­kow­skich Bło­niach. Zanim na trasę wy­ru­szą za­wod­ni­cy, prześledź­my ko­lej­ne etapy. Pe­le­ton nas nie goni, więc mo­że­my w spo­ko­ju cie­szyć się krajob­ra­zem i po­dzi­wiać cie­ka­we obiek­ty na tra­sie.

Rabka nie tylko dla dzie­ci
Pierw­szy ma­ło­pol­ski etap bę­dzie prze­bie­gał trasą z Rab­ki-Zdro­ju do Za­ko­pa­ne­go. Wa­riant ko­lar­ski nie pro­wa­dzi jed­nak słyn­ną zakopianką, tylko po­kręt­nie nieco za­pusz­cza się w pod­ha­lań­skie wsie i mia­stecz­ka. Punk­tem star­tu jest jedno z na­szych najsłynniejszych uzdro­wisk, któ­re­go przy­ja­zny mi­kro­kli­mat wspo­ma­ga ku­ra­cje dla naj­młod­szych.

Jego roz­kwit przy­padł na okres mię­dzy­wo­jen­ny. Z tego czasu za­cho­wa­ły się licz­ne bu­dyn­ki w stylu mo­der­ni­stycz­nym. Łatwo je po­znać po po­zba­wio­nych zby­tecz­nych ozdób fa­sa­dach i du­żych oknach. Takie są na przy­kład stara pocz­ta, bu­dy­nek dwor­ca ko­le­jo­we­go i najcenniejsze wille. Naj­więk­sze na­to­miast sa­na­to­ria po­cho­dzą z lat po­wo­jen­nych i przytłacza­ły­by pew­nie mo­nu­men­ta­li­zmem, gdyby nie otu­li­ła ich li­to­ści­wie par­ko­wa zie­leń.

W dol­nej czę­ści mia­sta wzno­si się drew­nia­ny ko­ściół – jeden z tych, które są dumą Małopol­ski. Wy­stę­pu­ją tu bo­wiem tak licz­nie, że mogą z po­wo­dze­niem ucho­dzić za sztanda­ro­we za­byt­ki re­gio­nu. Rab­czań­ska świą­ty­nia kryje in­te­re­su­ją­cy XVIII-wiecz­ny pros­pekt or­ga­no­wy, który wciąż służy jako in­stru­ment kon­cer­to­wy, a dźwię­ki mu­zy­ki w mo­drze­wio­wej świą­ty­ni koją od czasu do czasu dusze słu­cha­czy.

Za­bu­do­wa­nia Rabki i są­sied­niej Cha­bów­ki łączą się ze sobą. Jed­nak miej­sco­wość, która roz­wi­nę­ła się koło wę­zło­wej sta­cji ko­le­jo­wej, jest z grun­tu od­mien­na od uzdro­wi­ska. Jedna linia pro­wa­dzi stąd na Pod­ha­le i do Za­ko­pa­ne­go, druga – pod­nó­ża­mi Be­ski­dów – na za­chód do Su­chej Be­skidz­kiej i na wschód do No­we­go Sącza. Z trans­por­to­wej prze­szło­ści uczyniono hit, urzą­dza­jąc tu skan­sen ko­le­jo­wy, jeden z naj­więk­szych w kraju.

Na po­gra­ni­czu Rabki i Cha­bów­ki otwar­to też park roz­ryw­ki – Rab­ko­lan­dię, ku­szą­cą licznymi atrak­cja­mi naj­młod­szych. Nad Cha­bów­ką rozga­łę­zia­ją się także drogi. Za­ko­pian­ka pnie się śmia­łą ser­pen­ty­ną na grzbiet łą­czą­cy Gorce z Pa­smem Pod­ha­lań­skim, a pro­sta nitka szosy po­my­ka przez Chyż­ne na Sło­wa­cję.

Po­mię­dzy nimi do­li­ny rzeki Raby trzy­ma się naj­mniej zna­czą­ca droga nr 958, która prowadzi przez Ro­ki­ci­ny Pod­ha­lań­skie, Rabę Wyżną i Pie­niąż­ko­wi­ce do Czar­ne­go Du­naj­ca. I ta nas tym razem in­te­re­su­je.

Na tor­fo­wi­sku
Z Czar­ne­go Du­naj­ca można wpraw­dzie od razu po­je­chać do Za­ko­pa­ne­go przez pełen drewnia­nych chat żywy skan­sen Cho­cho­łów, ale nasza trasa zmie­nia tutaj kie­ru­nek i prowa­dzi ku wscho­do­wi, przez Ludź­mierz do No­we­go Targu. Znacz­na część tego od­cin­ka bie­gnie cie­ka­wym kra­jo­bra­zo­wo, nie­mal po­zba­wio­nym wznie­sień dnem Ko­tli­ny Oraw­sko-Nowotarskiej.

Gdzie­nie­gdzie wśród łąk po­ja­wia­ją się czu­pryn­ki ra­chi­tycz­nych so­se­nek i brzó­zek. Takie laski po­ra­sta­ją tor­fo­wi­ska wy­so­kie – przyrodni­czy fe­no­men re­gio­nu. Koło Czar­ne­go Dunajca jest bodaj naj­cie­kaw­sze z nich – roz­le­gła Pu­ści­zna Rę­ko­wiań­ska, wciąż eksploatowa­na przez oko­licz­nych miesz­kań­ców.

Torf wy­do­by­wa się w kwiet­niu, suszy do lata, a potem w bry­kie­tach zwozi do go­spo­darstw, gdzie wzbo­ga­ca ściół­kę, służy jako opał i ma­te­riał izo­la­cyj­ny. I tak przy­naj­mniej od 150 lat. Tor­fo­wisk w Ko­tli­nie jest 15. Sta­no­wią jeden z naj­więk­szych tego typu kom­plek­sów w Euro­pie. Wy­bie­ra­jąc się na nie, nie wolno za­po­mnieć o ka­lo­szach, bo do­stę­pu na cza­sze tor­fo­wisk bro­nią pod­mo­kłe łąki.

Ludź­mierz nie za­chwy­ci za­pew­ne ni­ko­go mu­ro­wa­ną za­bu­do­wą. To miej­sco­wość mocno zwią­za­na z le­gen­dą cy­ster­skie­go klasz­to­ru, za­ło­żo­ne­go w XIII wieku i prze­nie­sio­ne­go potem do Szczy­rzy­ca. „Lecz iż od zbie­gów czę­sto tam prze­na­ga­ba­nie mie­wa­li mni­szy, i prze­to na Szczy­rzy­ce się prze­nie­śli” – wy­ja­śniał w kro­ni­ce Mar­cin Biel­ski.

Ludź­mierz po­zo­stał jed­nak jed­nym z naj­waż­niej­szych miejsc na mapie Pod­ha­la. A to za spra­wą XV-wiecz­nej cu­dow­nej fi­gu­ry Matki Boskiej. Prze­cho­wy­wa­na w miej­sco­wym ko­ście­le za­sły­nę­ła cu­da­mi, zy­sku­jąc cześć jako Gaź­dzi­na Pod­ha­la. Do sank­tu­arium cią­gną pielgrzymi, a Zwią­zek Pod­ha­lan za­ło­żył tu swoją sie­dzi­bę. Ludź­mier­skie tra­dy­cje in­spi­ro­wa­ły po­ezję Ka­zi­mie­rza Prze­rwy-Tet­ma­je­ra, prozę Wła­dy­sła­wa Or­ka­na i mu­zy­kę Jana Kan­te­go Paw­luś­kie­wi­cza.

Na po­łu­dnie od szosy Czar­ny Du­na­jec-Ludź­mierz-No­wy Targ, jakby w for­pocz­cie coraz wyż­szych wzgórz, kryją się ory­gi­nal­ne wa­pien­ne skały na­le­żą­ce do pie­niń­skie­go pasa skałko­we­go. Za­bar­wio­na na czer­wo­no Skał­ka Ro­goź­nic­ka sły­nie ze zna­ko­mi­cie zachowanych górnojuraj­skich ska­mie­nia­ło­ści. Nie­gdyś był tu ka­mie­nio­łom, teraz jest rezer­wat, ale o cie­ka­we zna­le­zi­sko nie­trud­no nawet w ru­mo­szu za­ście­ła­ją­cym pod­nó­ża eksplo­ato­wa­nych daw­niej ścian.

Przez Po­ro­nin do Bu­ko­wi­ny
Zmie­niwszy za Nowym Tar­giem kie­ru­nek na po­łu­dnio­wy, szyb­ko zbli­żymy się do Tatr. Po za­chod­niej stro­nie wy­ra­sta za­le­sio­ny Rani­szberg, ko­lej­na skała z pie­niń­skie­go pasa, na której szczy­cie na po­cząt­ku XX wieku wznie­sio­no sta­lo­wy krzyż, bar­dzo po­dob­ny do tego z Gie­won­tu, tyle że mniej­szy. Uczczo­no w ten spo­sób nowy wiek i zbli­ża­ją­cą się 500. rocz­ni­cę grun­waldz­kiej bitwy.

Wieś Sza­fla­ry cią­gnie się po wschod­niej stro­nie drogi. W ciągu no­wych do­mostw przy głów­nej ulicy znaj­du­je się stara drew­nia­na chata. To je­dy­na po­zo­sta­łość po po­ża­rze z 1933 roku, który stra­wił do­szczęt­nie 53 cha­łu­py. Cud przy­pi­sa­no ma­lo­wi­dłom, jakie po­kry­wa­ją południo­wą ścia­nę izby. To rzad­kość we wło­ściań­skich do­mach, ale wła­ści­ciel mu­siał być bo­ga­tym gazdą, skoro przy­ozdo­bił wnie­sio­ną w 1863 roku cha­łu­pę sce­na­mi Za­śnię­cia Matki Bo­skiej i Mo­dli­twy Świę­te­go Izy­do­ra Ora­cza.

Biały Du­na­jec i Po­ro­nin mija się za­zwy­czaj szyb­ko, nie ba­cząc nawet, że od­cho­dzi stąd droga do Zębu – naj­wy­żej po­ło­żo­nej wsi w Polsce, któ­rej za­bu­do­wa­nia roz­sia­dły się na wyso­ko­ści 910-1023 m n.p.m. Pod­czas piel­grzym­ki w 1997 roku prze­jeż­dżał tędy – z Krzeptó­wek do Ludź­mie­rza – Jan Paweł II. Przy dro­dze wznie­sio­no wie­życz­kę z okolicznościo­wym na­pi­sem: „Witaj Gazdo Świa­ta w miej­scu skąd naj­bli­żej do nieba„.

Żeby nie było zbyt pro­sto, trasa wy­ści­gu bie­gnie z Po­ro­ni­na do Bu­ko­wi­ny przez wio­ski cieszą­ce się po­pu­lar­no­ścią wśród tu­ry­stów jeszcze w cza­sach, gdy nikt kwa­te­ro­wa­nia u gospo­da­rzy i je­dze­nia przy­go­to­wa­nych przez nich po­sił­ków nie na­zy­wał agro­tu­ry­sty­ką. Odcinek ten przy­wo­łu­je we mnie wspo­mnie­nia z dzie­ciń­stwa.

Wa­ka­cje spę­dza­łem w Bu­ko­wi­nie Ta­trzań­skiej, a au­to­bu­sy za­bie­ra­ły z przy­stan­ków przede wszyst­kim miej­sco­wych. Kon­duk­to­rzy grom­ko wykrzy­ki­wa­li wtedy nazwy zbli­ża­ją­cych się przy­stan­ków. Dziw­nym tra­fem w na­zwie Sta­si­ków­ka pierw­sza sy­la­ba za­zwy­czaj wię­zła krzyczące­mu w gar­dle. Na ten iście ka­ba­re­to­wy mo­ment cze­ka­łem z nie­cier­pli­wo­ścią, a potem śmia­łem się do łez…

Szosa wspi­na się efek­tow­ną ser­pen­ty­ną do Bu­ko­wi­ny na Kli­nie, skąd nie­zwy­kle pięk­nie pre­zen­tu­ją się Tatry. Z samą Bu­ko­wi­ną Ta­trzań­ską i jej naj­bliż­szy­mi oko­li­ca­mi ko­la­rze zmie­rzą się pod­czas ko­lej­ne­go etapu, któ­re­go start i meta zlo­ka­li­zo­wa­ne będą przy ho­te­lu z terma­mi Bu­ko­vi­na.

Ten obiekt, po­dob­nie jak termy w po­bli­skiej Biał­ce, na­le­ży do naj­now­szych prze­bo­jów w tu­ry­stycz­nej ofer­cie Pod­ha­la. Sta­no­wi też wyzwa­nie rzu­co­ne sło­wac­kim ką­pie­li­skom, przez cały rok przy­cią­ga­ją­cym rze­sze tu­ry­stów z Pol­ski.

Dla ko­la­rzy bu­ko­wiń­ski etap bę­dzie zde­cy­do­wa­nie naj­trud­niej­szy, bo prze­wyż­sze­nia będą mieć łącz­nie 4090 me­trów, a dy­stans do pokonania (pięć okrą­żeń po wy­zna­czo­nej pętli) wy­nie­sie 190 ki­lo­me­trów. Wi­do­ki na Tatry i per­spek­ty­wa re­lak­su­ją­cej ką­pie­li niech im będą osło­dą.

U stóp Tatr
Naj­bliż­sza Ta­trom część pią­te­go etapu też nie bę­dzie łatwa. Dro­ga­mi przez Brze­gi i Łysą Po­la­nę, a dalej wokół Za­ko­pa­ne­go aż po Koście­li­sko. Nader ma­low­ni­czo, z wy­ła­nia­ją­cy­mi się spoza en­klaw lasu frag­men­ta­mi ta­trzań­skie­go ma­sy­wu, a cza­sem za­chwy­ca­ją­co sze­ro­ką pa­no­ra­mą na cały łań­cuch tych dzie­lo­nych ze Sło­wa­ka­mi, je­dy­nych w Kar­pa­tach gór o charak­te­rze al­pej­skim.

W Łysej Po­la­nie stra­szą nieco bu­dyn­ki na przej­ściu gra­nicz­nym, nie­po­trzeb­nym, odkąd nasze kraje zna­la­zły się w stre­fie Schen­gen. Życiem tętni na­to­miast sło­wac­ki skle­pik z półka­mi wy­peł­nio­ny­mi piwem. Ceny ku­szą­ce, a towar spraw­dzo­ny – zgod­nie z ha­słem rekla­mo­wym naj­szla­chet­niej­sze­go sło­wac­kie­go trun­ku: „Zlatý Bažant – najlepšie, čo doma máme„.

Nie­bie­ski szlak pro­wa­dzi stąd w do­li­nę Bia­łej Wody, któ­rej górne pię­tra pod­cho­dzą pod szczy­ty Rysów i Ger­la­chu. Znaki pro­wa­dzą przez prze­łęcz Pol­ski Grze­bień na po­łu­dnio­wą stro­nę Tatr, w Do­li­nę Wie­lic­ką.

Od drogi z Łysej Po­la­ny do Za­ko­pa­ne­go od­cho­dzi szlak na Wik­to­rów­ki, do ko­lej­ne­go słynne­go sank­tu­arium ma­ryj­ne­go – Matki Bo­skiej Jawo­rzyń­skiej Kró­lo­wej Tatr. Prowadzący je do­mi­ni­ka­nie do­stą­pi­li 31 lipca 2011 roku za­szczy­tu prze­cho­wy­wa­nia re­li­kwii błogosławionego Jana Pawła II.

Nie­mal u wrót Za­ko­pa­ne­go, przy za­krę­cie-ser­pen­ty­nie w Jasz­czu­rów­ce, wzno­si się bodaj naj­słyn­niej­szy pod­ta­trzań­ski za­by­tek – ka­pli­ca pro­jek­tu Sta­ni­sła­wa Wit­kie­wi­cza w stylu zako­piań­skim, in­spi­ro­wa­nym cie­siel­skim kunsz­tem i zdob­nic­twem pod­ha­lań­skich gó­ra­li.

O samym Za­ko­pa­nem można by opo­wia­dać bez końca. Na szczę­ście Kru­pów­ki – głów­ny, za­zwy­czaj za­tło­czo­ny dep­tak – są też za­głę­biem gastro­no­micz­nym, w któ­rym za­nu­rzy­my się z roz­ko­szą po naj­więk­szym nawet wy­sił­ku. Bo tam cze­ka­ją dania za­rów­no kuch­ni tradycyjnej, sym­bo­li­zo­wa­nej przez gril­lo­wa­ny oscy­pek, jak i ko­smo­po­li­tycz­ne, któ­rych kwin­te­sen­cją jest śledź po gó­ral­sku, a do po­pi­cia… uśmiech gaź­dzi­ny. Ale o nim nie na­le­ży zbyt wiele mówić, le­piej go zna­leźć i po­sma­ko­wać sa­me­mu.

Łąka w cen­trum mia­sta
Za­koń­cze­nie 69. edy­cji Tour de Po­lo­gne bę­dzie mieć miej­sce w ma­ło­pol­skiej me­tro­po­lii – po siód­mym eta­pie, pro­wa­dzą­cym z Kra­ko­wa do Wie­licz­ki i z po­wro­tem. Można z powodze­niem na­zwać go trasą hi­sto­rycz­nych skar­bów, bo wije się przez kra­kow­skie Stare Mia­sto, wokół jed­ne­go z naj­więk­szych ryn­ków Eu­ro­py, nad któ­rym roz­brzmie­wa hej­nał wy­gry­wa­ny na trąb­ce z wieży ko­ścio­ła Ma­riac­kie­go, oraz pod murami Wa­we­lu przeglądające­go się w wo­dach Wisły. I wresz­cie przez Wie­licz­kę z ko­pal­nia­mi soli kamiennej wy­do­by­wa­nej tu od XIII wieku, z wy­ku­ty­mi w głę­bi­nach sa­la­mi i świa­tłem migo­cą­cym w krysz­ta­łach soli.

Metę wy­ści­gu wy­zna­czo­no na Bło­niach (widok z tych roz­le­głych łąk na Ko­piec Ko­ściusz­ki jest jedną z kra­kow­skich ikon), na sce­nie maso­wych im­prez: spor­to­wych, roz­ryw­ko­wych i re­li­gij­nych. Przez stu­le­cia były to wil­got­ne łąki, re­gu­lar­nie za­le­wa­ne wio­sną wo­da­mi Rudawy.

Osu­szo­ne na po­cząt­ku XIX wieku stały się areną wiel­kich wy­da­rzeń. W 1809 roku fetowano na nich de­fi­la­dą imie­ni­ny Na­po­le­ona, a zarazem włą­cze­nie Kra­ko­wa do Księ­stwa War­szaw­skie­go. Za­cie­ra­jąc pa­trio­tycz­ne wspo­mnie­nie, car Mi­ko­łaj do­ko­nał prze­glą­du wojsk przed wy­ru­sze­niem na bun­tu­ją­ce się Węgry. W 1910 roku wy­star­to­wał stąd pierw­szy sa­mo­lot, który po­szy­bo­wał nad Kra­ko­wem, tu też zorganizowa­no punkt ob­ser­wa­cyj­ny z oka­zji po­ja­wie­nia się ko­me­ty Hal­leya.

Kilka mie­się­cy póź­niej od­by­ły się rocz­ni­co­we ob­cho­dy grun­waldz­kie, a potem wznie­sio­no pierw­szy w Kra­ko­wie sta­dion spor­to­wy. Nawiązując do tra­dy­cji, w 1933 roku Józef Piłsudski kazał na Bło­niach zor­ga­ni­zo­wać pa­ra­dę w rocz­ni­cę wie­deń­skiej wik­to­rii Jana III So­bie­skie­go.

W cza­sach współ­cze­snych od­by­wa­ły się tu msze świę­te pod­czas piel­grzy­mek pa­pie­skich i miały miej­sce wiel­kie kon­cer­ty. Bez wąt­pie­nia Bło­nia, jako jedna z naj­więk­szych w Eu­ro­pie łąk w cen­trum mia­sta, świet­nie się do tego celu na­da­ją.

INFO
Ma­ło­pol­ska Or­ga­ni­za­cja Tu­ry­stycz­na: www.mot.​krakow.​pl
Biu­le­tyn In­for­ma­cji Pu­blicz­nej „Wrota Ma­ło­pol­ski”: www.​malopolska.​pl
Szlak Ar­chi­tek­tu­ry Drew­nia­nej: www.​drewniana.​malopolska.​pl

0 komentarzy dotyczących “Polska / Małopolska – zdążyć przed peletonem

Skomentuj jeśli chcesz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: