Europa Niemcy

Niemcy / Saksonia-Anhalt – tysiącletnia podróż

Magdeburg jest kolebką niemieckiej państwowości, Wittenberga – Mekką protestantów, a w Dessau narodził się modernizm. Dziedzictwo całego tysiąclecia na wyciągnięcie ręki, tuż za naszą zachodnią granicą. Tylko jechać.

Podróż po Saksonii-Anhalt jest podróżą po zabytkach. Obawiałem się czy ich zwiedzanie nie będzie monotonne. Niepotrzebnie. Nie są to jakieś drugorzędne obiekty, tylko arcydzieła swoich czasów.

Romańskie serce cesarstwa
Odległe wydawałoby się średniowiecze nie ma nad Łabą jedynie muzealnego charakteru. W pocysterskim opactwie w Schulpforta właśnie skończyła się jakaś uroczystość, bo do klasztornych krużganków wylała się fala elegancko ubranych dziewcząt i chłopców, rodziców i nauczycieli. W nieco zrujnowanym skrzydle pozostały po nich krzesełka zwrócone w kierunku prezbiterium dawnej kaplicy. Pod sklepieniem rozpina ramiona ogromny krucyfiks. Po klasztornych murach pnie się winorośl. W klasztorze jest dziś szkoła średnia. Wyraźnie odczuwanej wielowiekowej atmosfery można jej uczniom jedynie pozazdrościć.

W Saksonii-Anhalt jest ponad siedemdziesiąt średniowiecznych świątyń, klasztorów i zamków o romańskich zrębach. To nie przypadek, ale konsekwencja zdarzeń z X wieku. Magdeburg znalazł się wówczas w centrum epokowej przemiany. Otton I, który z miasta uczynił swoją stolicę, otrzymał z rąk papieża koronę cesarską i stał się władcą Świętego Cesarstwa Rzymskiego (przetrwało do 1806 roku), jednoczącego ziemie Niemiec i Italii. Wszystkie te wspaniałe budowle powstały więc jako świadectwo cesarskiej potęgi w kręgu osobistego mecenatu władcy, jego następców i lenników.

I chociaż za najcenniejsze w magdeburskiej katedrze uchodzą Panny Mądre i Głupie, z przyjemnością podziwiałem oblicze Ottona I, nazwanego przez potomnych Wielkim. XIII-wieczny rzeźbiarz włożył w ręce cesarza model planet złożonych na niebie jak bułeczki na tacy. Jego małżonka Edyta trzyma w dłoniach Ewangelię. Atrybuty podkreślały znaczenie cesarza jako zwierzchnika chrześcijańskiego świata. Zaś obecność czarnoskórego legionisty, św. Maurycego, nawiązuje do osobistych preferencji cesarza, który wstawiennictwu tego świętego przypisywał zwycięstwa nad królem duńskim Haraldem Sinozębym oraz nad pustoszącymi ówczesne ziemie niemieckie plemionami madziarskimi.

W katedrze nie ma dzieł z czasów Ottona, gdyż ufundowana przez niego świątynia spłonęła na początku XIII stulecia. Odbudowana w nowym stylu i na nowo ozdobiono jest pierwszą na ziemiach niemieckich katedrą gotycką.

Chociaż Saksonia-Anhalt słynie z Drogi Romańskiej, czysto romańskie obiekty stanowią najczęściej fragmenty późniejszych gotyckich budowli. Taka jest krypta katedry w Naumburgu. Jej sklepienie wspiera się na kolumnach z misternie zdobionymi kapitelami. Krucyfiks wyglądający na wskroś współcześnie, okazał się dziełem XII-wiecznego artysty. W prawie niezmienionym stanie przetrwały kościoły św. Cyrakiusa w Gernrode i św. Serwacego w Kwedlinburgu. Tę ostatnią świątynię i zamek górujące na wzgórzu nad miasteczkiem zbudował Henryk I Ptasznik. Prowadząc z Kwedlinburga konsekwentną mocarstwową politykę, utorował synowi drogę do cesarskiej korony. To było odkrycie – maleńki Kwedlinburg kolebką niemieckiej rzeszy.

Zaryglowane miasteczko
– Nigdy bym się nie przeprowadziła do nowoczesnego mieszkania, bo to jest prawdziwy dom! – stwierdziła stanowczo Dagmar, przewodniczka, która mieszka w jednym z blisko 1300 szachulcowych domów Kwedlinburga. Jej dom ma kilkaset lat. Ściany, jak przystało na tradycyjnie niemiecką konstrukcję ryglową, wzniesiono z drewnianych belek tworzących szkielet wypełniony gliniano-słomianą masą. Niewielkie pokoje na kilku kondygnacjach łączą strome schody. Stopnie i podłogi uginają się skrzypiąc przy każdym kroku. W powietrzu unosi się delikatny zapach starego drewna.

Przytulona do wzgórza starówka składa się wyłącznie z malowniczych ryglowych domów. Najstarsze pochodzą, uwaga – z XVI wieku. Po uliczkach spacerowałem z zadartą do góry głową, czytając napisy na ozdobionych reliefami belkach. Czasem niosły tylko informację kto i kiedy wzniósł dom, czasem wypisaną gotycką czcionką sentencję.

Drzwi to drzwi
W 1517 roku na drzwiach katedry w Wittenberdze, miejscowy kaznodzieja, Marcin Luter przybił 95 fundamentalnych dla reformacji tez. Tamte drzwi już nie istnieją, zaś na zamontowanych w kruchcie podczas restauracji kościoła, historyczne tezy wyryto po łacinie i niemiecku. Po każdej mszy staje w nich pastor i osobiście żegna wychodzących z kościoła. Lutra widziałem natomiast jak żywego na obrazie pędzla Łukasza Cranacha Młodszego, współczesnego reformatorowi mistrza, a zarazem burmistrza Wittenbergi. Obraz jest jak dokumentalna fotografia – Luter głosi kazanie, a wśród słuchaczy są jego rodzina i przyjaciele – miejscowi patrycjusze. Ponoć Luter chciał jedynie obudzić papieskie sumienie i doprowadzić do reformy kościoła katolickiego, który miast zbawieniem Bożej Owczarni zajmował się chętnie nader doczesnymi dobrami. Jednak jego wystąpienie doprowadziło do powstania nowego nurtu religijnego – protestantyzmu. Nikt nie zaprzeczy, że to dla naszej cywilizacji przełomowe wydarzenie, i że wciąż wpływa na losy Europy. Zaś drzwi z historycznymi tezami po prostu służą wiernym.

Ogrody księcia pana
Pływając łodzią po ogrodach Wörlitz cieszyłem się niebywałym spokojem i urokiem tego miejsca. Słowami przewodnika zainteresowałem się dopiero gdy wspomniał, że od początku istnienia ogrody były otwarte, a przejażdżki łodziami dostępne dla wszystkich – bez różnicy stanu. Ogrody powstały pod koniec XVIII wieku z inicjatywy i pasji księcia Leopolda III Friedricha Franza. Ciekawa postać – pomyślałem słuchając z uwaga jego biografii – swoimi pomysłami wyprzedził epokę pozytywizmu o dobre pięćdziesiąt lat.

W odróżnieniu od dziadka, księcia Leopolda I, feldmarszałka, wybitnego stratega i twórcy militarnych sukcesów Prus w XVIII stuleciu, Leopold III był pacyfistą. Skoligacony z władcami Prus, ba ożeniony nawet z kuzynką pruskiego króla, konsekwentnie odmawiał służby wojskowej. Z upodobaniem oddawał się za to podróżom, śledził odkrycia naukowe i studiował dzieła filozoficzne. Czas najchętniej spędzał w Wörlitz – letniej rezydencji nieopodal Dessau. Jego przyjaciel i architekt Friedrich Wilhelm von Erdmannsdorff wybudował tam inspirowany antycznymi wzorami pałacyk. Pionierskie w Rzeszy dzieło sprawiło, że książę został uznany za ojca niemieckiego klasycyzmu. Oczkiem w głowie księcia były ogrody. Wznosił w nich urocze pawilony i mostki, a nawet świątynie, między innymi synagogę, gdyż w jego dobrach mieszkała spora grupa wyznawców judaizmu. Inspiracje czerpał z podróży. Najbardziej spektakularnym przykładem jest zbudowany na wzór Weuzuwiusza wulkan. Stein jest kamiennym pagórkiem, a zarazem fontanną, która dzięki specjalnemu oświetleniu uświetniała dworskie imprezy efektownymi wybuchami. Odrestaurowany Stein wybuchł znowu w 2005 roku.

Pacyfistyczne przekonania księcia Franza zostały wystawione na próbę podczas kampanii napoleońskiej. Trzeba przyznać, że wybrnął z kłopotów po mistrzowsku. Wyruszył naprzeciw Francuzów zamiast orężem wymachując zaproszeniem. Ugościł i osobiście oprowadził cesarza po ogrodach. Francuzi ominęli księstewko, a Napoleon zachwycony panującym w Dessau-Anhalt dobrobytem, stworzył wkrótce Leopoldowi okazję do rewizyty. Kurtuazyjny książę przybył w towarzystwie malarzy, którzy mieli namalować wielki portret cesarza. Prace nad płótnem trwały jednak na tyle długo, że ukończone je w chwili, w której gwiazda Napoleona zgasła. Obraz porzucono więc na jakimś strychu i zapomniano. Znaleziony przypadkowo podczas prac konserwatorskich, trafił do siedziby towarzystwa muzycznego w Dessau. Nigdzie indziej nie było wystarczająco dużej ściany. Ponoć wizyta w Wörlitz zainspirowała Izabellę Czartoryską do stworzenia Puław. W porównaniu jednak z jej rezydencją, pałac księcia Franza jest przecież nader skromny i nie ma wielkich ścian.

Ziarno nowoczesności
W osiedlu Mistrzów w Dessau panuje coś z atmosfery warszawskiej Saskiej Kępy. Nic dziwnego, warszawscy moderniści, którzy nadali jej charakter, czerpali przecież pełnymi garściami z wzorów Bauhausu, pierwszego nowoczesnego kierunku w architekturze.

Prostota, granicząca z ascetyzmem funkcjonalność, duże płaszczyzny z wyrazistymi kolorami oraz gra świateł, oto w wielkim skrócie naczelne idee architekta-wizjonera Waltera Gropiusa, twórcy kierunku. W latach 20. minionego stulecia w zamian za projekty tanich domów dla robotników zakładów Junkersa, Gropius wzniósł budynek o szokująco prostej bryle, która stała się siedzibą niekonwencjonalnej szkoły architektury i rzemiosła, a zarazem manifestem jego idei. W Bauhausie jest przestrzeń zamknięta taflami szklanych okien. Grają światła i cienie. Natomiast wnętrze modelowego, modułowego domu mieszkalnego ma sztywno ustaloną hierarchię wartości. Sypialnia miała służyć do spania, więc jest w niej miejsce jedynie na łóżko. Gotowaniem i sprzątaniem zajmowała się służba, więc małą kuchnię łączy z równie niewielką jadalnią tylko okienko z odsuwaną zasłoną. Dużo miejsca zajmują klatki schodowe, do których światło wpada przez grube luksfery. Wyjątkowo przestronnie i jasno jest natomiast w pracowni. Nic dziwnego, przecież artysta musi mieć warunki do twórczej pracy. W tanich domach dla robotników ten aspekt nie występuje w ogóle. W odrestaurowanym po części osiedlu mieszkają współczesne rodziny. Jednak przy dzisiejszych standardach, mieszkania o powierzchni 57 i 75 m2 z ciasnymi pokoikami, nie wydają się im już tak funkcjonalne.

Może nie wszystkie idee Bauhausu wytrzymały próbę czasu, ale z pewnością wpłynęły inspirująco na współczesną sztukę i nadal intrygują. Średniowieczne katedry imponują swym ogromem i zachwycają zgromadzonymi w nich dziełami sztuki. Tezy Lutra mają już wprawdzie znaczenie czysto historyczne, ale protestantyzm trwa i jest żywą religią. Rodzina Dagmar mieszka od kilku pokoleń w domu z niepowtarzalnym klimatem, a ogrody urządzone dzięki majątkowi zbitemu na wojennych manewrach tchną spokojem. Rzeczywiście, w Saksonii-Anhalt przeszłość w niezwykły sposób splata się z teraźniejszością.

*****

Saksonia-Anhalt
Po I wojnie światowej Saksonię Pruską połączono z sąsiednim księstewkiem Anhalt. W ten sposób powstał nieco sztuczny twór – wschodnioniemiecki land Saksonia-Anhalt. Jego stolicą jest szczycący się 1200-letnią historią Magdeburg (230 tys. mieszkańców), nerwem rzeka Łaba (Elbe), a najwyższym punktem Brocken (1142 m) w górach Harz. Na obszarze 20,5 tys. km kw. mieszka 2,5 mln ludzi. Należy więc do najmniejszych w Niemczech, ale aż pięć obiektów, i to nie pojedyncze zabytki, ale całe kompleksy, trafiły na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Są to Bauhaus w Dessau, miejsca związane z działalnością Lutra w Wittenberdze i Eisleben, stare miasto w Kwedlinburgu oraz romantyczny park w Wörlitz nad Łabą. Landowym hitem jest Droga Romańska (Straße der Romanik), która łączy 72 obiekty w 60 miejscowościach.

Tekst był publikowany na łamach magazynu „Podróże” w 2006 r.

0 komentarzy dotyczących “Niemcy / Saksonia-Anhalt – tysiącletnia podróż

Skomentuj jeśli chcesz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: