Szwajcarzy nie wymyślili zegarków, ale doszli do takiej biegłości w ich wytwarzaniu, że stały się symbolem niezawodności i luksusu. Zaś sformułowanie, że coś działa niczym szwajcarski zegarek, jest odbierane jako komplement. Jednoznacznie. Na całym świecie.
Miejsca związane z rozwojem zegarmistrzostwa koncentrują się w zachodniej Szwajcarii, ciągnąc wzdłuż łuku utworzonego przez góry Jura – od Genewy na południu, po Bazyleę na północy. Głównym ich skupiskiem jest Vallée de Joux, czyli – jak ją określają Anglicy – Dolina Zegarków. Rozsiadło się w niej kilkanaście miejscowości, które w ciągu minionych stuleci z zagubionych w górach wiosek przekształciły się w prosperujące miasteczka, dzięki tej właśnie precyzyjnej specjalności.
Kalwińskie reformy i zimowe wieczory
Szwajcarów przygoda z czasem rozpoczęła się w XVI wieku w Genewie. Stamtąd wielki religijny reformator Kalwin nawoływał nie tylko do oczyszczenia wiary z chciwości i zabobonów, ale przede wszystkim do solidnej pracy i… punktualności. Nad Jeziorem Genewskim znaleźli wówczas spokojną przystań prześladowani we Francji hugenoci i religijni uchodźcy z Niemiec. Było wśród nich tak wielu utalentowanych rzemieślników, że miasto wyrosło wkrótce na liczące się centrum wytwarzania zegarów, konkurując z powodzeniem ze znanymi od dawna ośrodkami: Paryżem, Londynem, Norymbergą.
Zegarmistrzowie z Genewy jako jedni z pierwszych podchwycili wynalazek młodego niemieckiego ślusarza Petera Henleina. Około 1510 roku wpadł on na pomysł, żeby napędzać mechanizm zegarowy małą sprężyną. Umożliwiło to konstruowanie przenośnych zegarków i zbiegło się z rosnącym akurat zapotrzebowaniem w krajach protestanckich. Życie pod presją czasu sprawiało, że coraz trudniej było się tam obyć bez zegara. Nie tylko takiego, który odmierzał czas w salonie, zdobiąc kominek czy biurko, ale towarzyszącego właścicielowi w podróży, a wreszcie na tyle małego, żeby można go było nosić przy sobie.
Wykonywanie elementów zegarowych mechanizmów stało się też źródłem dodatkowych dochodów dla rolników i rzemieślników z pobliskich miejscowości, gdzie wymagającemu skupienia zajęciu sprzyjały długie zimowe wieczory. Zaskakującym jest bowiem fakt, że to w słonecznej Jurze, a nie w ośnieżonych, niebotycznych Alpach, znajduje się szwajcarski biegun zimna. W gminie La Brévine nieopodal Le Locle od lat notuje się najniższe temperatury spośród wszystkich zamieszkanych miejsc w kraju.
Ewolucja konstruowanych w zachodniej Szwajcarii mechanizmów biegła w dwóch kierunkach – produkcji zegarów i zegarków bądź ich elementów oraz precyzyjnych urządzeń i mechanicznych instrumentów muzycznych. Nierzadko obie ścieżki splatały się, czego dowodem jest kunsztownej roboty ręczne zwierciadło przechowywane w Château des Monts w Le Locle. W pałacyku zamienionym w II połowie minionego stulecia na muzeum historii zegarmistrzowskiego fachu. Złotą oprawę wieńczy kwiatowy pąk. Co godzinę jego delikatne płatki się rozchylają, wyłania się ptaszek i śpiewa.
Zegarmistrzowska epopeja
Pałacyk w Le Locle był pierwszym miejscem, które odwiedziłem na szlaku poświęconym wytwarzaniu czasomierzy w Szwajcarii. Inauguracja szlaku miała miejsce w 2001 roku. Dziś liczy blisko 200 km długości, łącząc zarówno muzea, jak i warsztaty i wytwórnie szczycące się historycznymi bądź współczesnymi dokonaniami. Le Locle zajmuje wśród nich pozycję szczególną. W 1751 roku powstała tutaj jedna z pierwszych w Szwajcarii dużych firm zegarmistrzowskich. Co ciekawe, założył ją kupiec Philippe DuBois. Skupił działających w okolicy rzemieślników i rozprowadzał po świecie ich wyroby. Pod koniec XVIII wieku firma wyspecjalizowała się w sprzedaży automatycznych zegarków. Jako pierwszy tworzył takie Abraham-Louis Perrelet w swoim warsztacie w Le Locle już około roku 1770.
Inną postacią, która rozsławiła miasteczko, był Jacques-Frédéric Houriet, nazwany przez potomnych ojcem szwajcarskiej chronometrii. Należał obok Abrahama-Louisa Bregueta (również pochodzącego ze Szwajcarii zegarmistrza, ale prowadzącego firmę w Paryżu) do wynalazców mechanizmu określanego z francuska tourbillon. Kompensując wpływ grawitacji, zwiększał znacząco dokładność ówczesnych chronometrów.
Kolekcja w Le Locle nie koncentruje się jedynie na historii miejscowych firm i zegarmistrzów, ale pokazuje pełne innowacji długie dzieje urządzeń do mierzenia czasu. Uzmysławia, że zegary i zegarki były przez stulecia interdyscyplinarnymi dziełami sztuki. Bo tak jak książka wymaga oprawy, tak i mechanizm uznawano za ukończony dopiero wtedy, gdy skrył się pod efektowną obudową. A na to składał się kunszt nie tylko mechaników, ale także ślusarzy, snycerzy, jubilerów, złotników, grawerów.
Pośród eksponatów są też fascynujące zabawki, korzystające z mechanizmów równie precyzyjnych jak czasomierze. Długo nie mogłem oderwać oczu od drobnej pozłacanej figurki. Zgarbiona stara kobieta w chustce na głowie wspiera się na dwóch laskach i rytmicznie kuśtyka. Od z górą dwustu lat. Kto ją stworzył nie wiadomo. Historycy podejrzewają jedynie, że jest dziełem nieznanego z imienia londyńskiego artysty.
Otoczone parkiem muzeum w Château des Monts leży na peryferiach miasteczka. Ale Le Locle jest wciąż żywym ośrodkiem wytwarzania zegarów, czego symbolem jest górująca nad stłoczonymi w kotlince kamienicami nowoczesna bryła siedziby Tissota. Należy do potężnej Grupy Swatch, ale jej korzenie są lokalne, gdyż Charles-Félicien Tissot zapoczątkował działalność rodzinnego warsztatu u progu XIX wieku. W miasteczku mają także siedziby zakłady tak znanych producentów, jak: Ulysse-Nardin, Montblank Montre, Vulcain czy Zenith. Działa ponadto założona na przełomie XIX i XX wieku szkoła zegarmistrzowska oraz od 1973 roku jeden z trzech oddziałów COSC. Ta ostatnia instytucja ma charakter non profit i rozpoczęła działalność w 1901 roku pod patronatem pięciu specjalizujących się w wytwarzaniu zegarków kantonów (Genewa, Vaud, Neuchâtel, Bern i Solthurn). Jest instytutem, w którym testuje się dokładność mechanizmów. Nadaje też prestiżowe certyfikaty, o ile rzecz jasna mechanizm spełnia ostre kryteria norm ISO. Tylko takie zasługują na miano chronometrów, których definicję także opracował COSC – Contrôle Officiel Suisse des Chronomètres.
Komplikacje a cena
Nieco odmienna idea przyświeca stworzonej przez Vincenta Jatona ekspozycji Espace Horloger. Otworzył ją w Le Sentier, wykorzystując wnętrza budynku z początków XX stulecia, na którego elewacji zachowana jest nazwa mieszczących się tu przez 30 lat zakładów także legendarnej firmy Jacques David LeCoultre. W zbiorach nie brak oczywiście cennych zegarów i zegarków z różnych epok, od różnych producentów. Ale osnowę stanowią nie przedmioty, tylko komplikacje pokonywane przez twórców chronometrów na drodze do stworzenia wielofunkcyjnych przyrządów do mierzenia czasu, pokazujących jednocześnie datę, budzących właściciela sygnałem, porównujących czas w wybranych strefach.
Zafascynowany historią zegarów Jaton wkłada w przedsięwzięcie serce. Jego ambicją jest – jak to żartobliwie określa – zainteresowanie tematem gości od 7. do 77. roku życia. Nie ucieka więc od form warsztatowych. Z prawdziwą dumą prezentuje salę z multimedialnymi interaktywnymi panelami. Każdy może na nich stworzyć własny wirtualny chronometr, zgłębiając zarazem tajniki zegarmistrzowskiego fachu. Odkrywając skomplikowany świat mechanizmów zarówno klasycznych, jak i na wskroś współczesnych. „Zazwyczaj zwiedzający pytają o ceny” – zwierza się Vincent. „Rozumiem, że to fascynujący temat, bo zegarki osiągają ceny luksusowych aut. Ale to trudna kwestia” – dodaje i zdejmuje z ręki zegarek. Niepozorny, bez ornamentów, dodatkowych tarcz czy imponującej liczby pokręteł. „Muszę go codziennie nakręcać – uśmiecha się z rozrzewnieniem – ale nie zamieniłbym go na żaden inny i nie sprzedam go za żadną cenę” – dodaje zdecydowanie.
W oczach Vincenta błyskają iskierki przy każdym eksponacie, a gdy prezentuje działanie paneli, bardziej przypomina dyrygenta niż biznesmena. Najjaśniejszym blaskiem zapłonęły jednak jego oczy, gdy w drzwiach sali, którą właśnie zwiedzaliśmy, pojawił się niespodziewany gość. „Pozwólcie, że przedstawię – niemal wykrzyknął Vincent – Philippe’a Dufoura, legendę! Precyzji wykonywanych przez niego zegarków nic współcześnie nie dorównuje”. Dufour mieszka i prowadzi warsztat w Le Sentier. Pracuje sam, wykonując osobiście każdy element. Przyjaźni się z Vincentem i często go odwiedza, sekundując jego staraniom, gdyż sam pasjonuje się swoim fachem. „Używam zegarka, który sam zrobiłem – pokazuje. – Podobnych wykonałem około 200. Ile kosztują? – uśmiecha się, powtarzając czyjeś pytanie. – Telefonował de mnie ostatnio kolekcjoner, oferując 100 tys. franków. Ale z tym egzemplarzem żal mi się rozstać”.
Polski wkład, Księżyc i Hollywood
W historii szwajcarskich zegarków jest polski akcent. Całkiem mocny. Wśród emigrantów uchodzących z ojczyzny po powstaniu listopadowym, którzy znaleźli schronienie w Genewie, byli przedsiębiorca Antoni Patek i zegarmistrz Franciszek Czapek. W 1839 roku założyli firmę i pracowali przez kilka lat razem, z powodzeniem. Do momentu spotkania z francuskim zegarmistrzem Adrienem Philippe. Wtedy Czapek postanowił prowadzić działalność na własny rachunek, zaś Patek i Philippe zawiązali w 1851 roku nową spółkę, która z czasem przekształciła się w jedną z najwyżej cenionych na świecie firm zegarmistrzowskich.
W 1925 roku spółka Patek Philippe zasłynęła wprowadzeniem na rynek pierwszego zegarka ręcznego z kalendarzem. Sukces dał asumpt do tworzenia coraz bardziej skomplikowanych wielofunkcyjnych mechanizmów. Współcześnie taki zegarek wysokiej klasy składa się z około 300 współpracujących, precyzyjnie dopasowanych, nierzadko mikroskopijnych, elementów. Do marki Pattek Philippe należy swoisty rekord w tej dziedzinie. Aby uczcić 150-lecie skonstruowano Calibre 89. Mechanizm złożony z 1728 elementów montowało czterech specjalistów z firmy. A prace nad modelem – od projektu po wykończenie – trwały 9 lat.
Firmy zegarmistrzowskie chętnie prezentują swoje dokonania. Patek Philippe Museum mieści się w siedzibie firmy, którą niezmiennie jest Genewa. Niemal po sąsiedzku znajduje się siedziba Vacheron Constantin. Ich zegarki należą do najbardziej luksusowych i najdroższych na świecie. Na swoją pozycję firma pracuje niestrudzenie od 1755 roku. Wtedy otworzył w Genewie warsztat Jean-Marc Vacheron. Skonstruowany 224 lata później model Kallista miał wyjściową cenę 5 milionów dolarów. Dziś wartość tych zegarków wzrosła ponad dwukrotnie. Często cytowane jest motto firmy: „Rób lepiej niż to możliwe, a to jest zawsze możliwe!”.
Odmiennego rodzaju dokonania rozsławiły markę Omega, której siedziba znajduje się w mieście Biel (fr. Bienne). Louis Brandt założył warsztat w 1848 roku, ale prestiż przyniósł firmie dopiero wiek XX. Najpierw docenili ją Brytyjczycy i w 1917 roku Omega stała się oficjalnym partnerem Britain’s Royal Flying Corps. Rok później w ślady europejskiego alianta poszły Stany Zjednoczone. W efekcie z chronometrów Omegi korzysta dziś NASA, a od olimpiady w Los Angeles w 1932 roku firma jest oficjalnym partnerem igrzysk olimpijskich i dostarcza na każde coraz doskonalsze urządzenia pomiarowe. Specjalizacja w tworzeniu zegarów na specjalne okazje sprawiła, że wyprodukowany przez Omegę Speedmaster znalazł się na ręku pierwszego astronauty, który postawił nogę na Księżycu. Od 1955 roku zegarków Omegi używa na srebrnym ekranie James Bond, zaś w rzeczywistości chętnie noszą je hollywoodzkie gwiazdy z Nicole Kidman i George’em Clooneyem na czele.
Najnowszy trend
Szwajcaria jest obecnie niekwestionowanym liderem w dziedzinie wytwarzania wysokiej jakości zegarków ręcznych. Powstaje tu około 50% ich światowej produkcji. Ba, obliczono, że w połowie minionej dekady średnia cena wykonanego ręcznie zegarka eksportowanego przez Szwajcarów wynosiła 410 dolarów. Mniej więcej pół wieku temu u podnóża Jury dokonała się technologiczna rewolucja. Powstał zegarek kwarcowy i na moment Szwajcarom zaparło dech w piersiach. Wydawało się bowiem, że fantastyczny wynalazek okaże się przysłowiowym strzałem w stopę. Rynek zalały błyskawicznie tanie produkty japońskich firm, a dochody szwajcarskich potentatów spadły o połowę. Szybko jednak sytuacja wróciła do normy, bo Japończycy też stanęli do wyścigu o jakość. Tani rynek przejęli natomiast Chińczycy, ale ponieważ świat pobawił się już trochę kwarcowymi zabawkami, klienci zwrócili na powrót oczy ku propozycjom z najwyższej półki. Niezależnie od tego, czy bazują one na kwarcowych czy klasycznych rozwiązaniach.
Sprzedaż, promocja i edukacja przenikają się coraz częściej. Przejawem tego trendu jest tworzenie w zakładach pokazowych linii produkcyjnych. Przygodę taką można przeżyć w nowoczesnej fabryce ze szkła i stali – Manufacture Corum w La Chaux-de-Fonds. Niedawno z podobną inicjatywą zwrócił się do klientów Chronoswiss z Lucerny. Można tam oglądać zegarmistrzów przy pracy, wcale im nie przeszkadzając. Żeby bowiem nie zakłócać skupienia ani nie zaburzyć sterylnych warunków, ich stanowiska umieszczono w szklanych boksach o futurystycznym designie. Spacer jest więc nie tylko interesujący i pouczający. Jest wyprawą na nieznaną planetę „Szwajcarski Zegarek”, a wyniesione z niej wrażenia, mnie przynajmniej, umocniły w przekonaniu, że marki, takie jak: Vacheron Constantin, Patek-Philippe, Jaeger-LeCoultre, Audemars Piguet, Certina, Bulgari, Rolex czy Omega, są ikonami światowego przemysłu precyzyjnego. Zaś działający wciąż w pojedynkę mistrzowie z Philippe’em Dufourem na czele – sztuki perfekcyjnego odmierzania czasu.
Swatch – numer 1 na świecie
Do Swatcha należał niepodzielnie rok 1983. Firma wprowadziła wówczas na światowy rynek zegarki z tworzyw sztucznych. Dzięki „plastikowej rewolucji” wspięła się na szczyty wyników ekonomicznych. W 2006 roku celebrowała uroczyście wypuszczenie na rynek 333-milionowego zegarka. Dziś do Grupy Swatcha, której biura i zakłady znajdziemy w Bazylei, Biel i Neuchâtel, należy mnóstwo marek z całego świata, zarówno tych ekskluzywnych, jak i popularnych. Ze słynnych szwajcarskich producentów ze Swatchem związane są: Breguet, Omega i Hublot z segmentu wyrobów drogich – prestiżowych i luksusowych – Longines i Rado z wysokiej półki, Tissot i Certina zaliczane do średniej klasy. Sam zaś Swatch jest wiodącym na świecie producentem w segmencie podstawowym (www.swatchgroup.com).
Szwajcarski zegar dworcowy
Do rangi krajowej ikony urósł w Szwajcarii zegar dworcowy. Zaprojektował go w latach 40. XX w. Hans Hilfiker i od tego czasu design nie zmienił się ani na jotę. Na peronach kolejowych stacji zegary zawisły w 1944 roku. Ich wygląd tak przypadł do gustu grafikom z firmy Apple, że zastosowali go w swoim systemie operacyjnym w 1976 roku, nie dbając o prawa autorskie. Do rozprawy sądowej jednak nie doszło, gdyż w wyniku pojednawczych rozmów firma zapłaciła szwajcarskiej stronie 20 milionów franków odszkodowania i uzyskała licencję na stosowanie zegara w systemie operacyjnym oraz na urządzeniach iPhone i iPad, z czego zrezygnowała dopiero w 2013 roku, gdy wprowadziła system operacyjny iOS 7. W utrzymanym w czarno-białej kolorystyce zegarze tylko zakończona kółkiem wskazówka sekundowa jest czerwona. Charakteryzuje ją hipnotyzujący jednostajny ruch, ale przed osiągnięciem punktu na godzinie 12. wskazówka na moment nieruchomieje. Na czas nie dłuższy jednak niż 0,2 sekundy. Potrzebny na kalibrację, niezbędny, aby z centrali, gdzie koryguje się go za pomocą urządzeń satelitarnych, do zegarów dworcowych dotarł elektroniczny impuls. Właścicielem patentu i zarządcą systemu sterującego zegarami dworcowymi jest firma Mobatime z Sumiswaldu (www.mobatime.com).
INFO
Historia zegarmistrzostwa w portalu Szwajcarskiej Federacji Przemysłu Zegarków: www.fhs.ch. Każda ze znanych firm także prezentuje swoje dokonania. Spis szwajcarskich firm: www.topswitzerland.ch w zakładce <swiss watches>.
Portal Vallée de Joux z informacjami turystycznymi: www.juradreiseenland.ch
Musée d’Horlogerie du Locle w Château des Monts w Le Locle: www.mhl-monts.ch
Musée International de l’Horlogerie w La Chaux-de-Fonds: www.mih.ch
Espace Horloger w Le Sentier: www.espacehorloger.ch
Kolekcje pod patronatem słynnych firm:
– Patek Philippe w Genewie: www.patekmuseum.com
– Vacheron Constantin w Genewie: www.vacheron-constantin.com
– Omega w Biel: www.omegawatches.com
Informacje dotyczące pokazowych linii produkcyjnych wspomnianych w artykule firm: www.corum.ch; www.chronoswiss.com
W La Chaux-de-Fonds potomek zegarmistrzowskiej rodziny organizuje warsztaty, w czasie których można zapoznać się dokładniej z mechanizmem zegarka, a nawet samemu go złożyć (www.neuchateltourisme.ch).
Mechaniczne instrumenty zgromadzono w Centre International de la Mécanique d’Art, Musée de boîtes à musique et d’automates (CIMA) w Sainte-Croix. Produkcję zainicjował tam Antoine Favre-Salomon, konstruując w 1796 r. kieszonkowy zegarek z pozytywką: www.musees.ch
To pełny tekst materiału przygotowanego dla magazynu „Ego Inspiracje” (nr 15, zima 2014/2015): pdf
Koniecznie muszę się tam wybrać – wygląda to obłędnie – i te modele które się tam znajdują. Zegarki są to jedyne rzeczy które mi się nigdy nie znudzą i nie przestaną zadziwiać i fascynować. Kiedyś robili naprawdę małe dzieła sztuki !!
PolubieniePolubienie
Pingback: Szwajcaria / Jura – przygoda z czasem | Paweł Wroński