Dolomity są częścią Alp. Ale jakżeż oryginalną i barwną. Fascynują przyrodą i zachwycają słonecznym klimatem przyciągając wielbicieli górskich sportów.
Dolomity różnią się zdecydowanie od pozostałych alpejskich pasm. Ich strzeliste turnie sprawiają wrażenie teatralnej dekoracji. Wszechobecne urwiska nie przerażają jednak lecz budzą zachwyt. Zbudowane z wapieni i węglanu wapnia z domieszką magnezu oraz innych pierwiastków są wyraźnie uwarstwione i zmieniają barwy zależnie od oświetlenia.
Światło i dźwięk
Gdy brakuje słońca, z szarych skał emanuje dziwna zaduma. W promieniach słońca górę biorą ciepłe barwy. Przyrodę ogarnia radość, udzielając się ludziom. To ważny element chwalonego za łagodność i sporą ilość słońca klimatu tej części Alp. Kulminacyjny moment cudownego spektaklu przypada na wieczór. W zachodzącym słońcu urwiska Dolomitów stają się różowe, czasem tak intensywnie, jak karminowe usta Donasilli, urodziwej księżniczki, bohaterki legend o psotnych duszkach Fanes. Zjawisko nosi dźwięczną nazwę enrosadira. Słowo, podobnie jak wspomniane legendy o Fanes, wywodzi się z kultury zamieszkujących te ziemie Ladynów. Ich potomkowie stanowią dziś znikomy procent mieszkańców Dolomitów, ale kultywują dawne obyczaje, a archaicznego języka uczą się w szkołach. Centrami ich kultury są Plan de Corones (Kronplatz), Val di Fassa (główna miejscowość doliny, Moena, zawdzięcza nazwę imieniu córki króla Fanes Lauriena) oraz Val di Badia, w której funkcjonują jeszcze viles – grupy gospodarstw, korzystające ze wspólnych studni i pieców. Z mowy Ladynów pochodzi cały szereg miejscowych nazw. Choćby najwyższego szczytu Dolomitów Marmolady (3343 m). Określenie marmoléda znaczy błyszcząca. I rzeczywiście, królowa Dolomitów lśni w słońcu lodowcowym płaszczem, spływającym spod szczytowej grani ku północy. Od południa podcinają ją 800-metrowe skalne urwiska.
Ołtarz czy pastwisko
Rosengarten, Sassolungo, Latemar czy Pelmo – o wszystkich górach Dolomitów można opowiadać bez końca. Fotografowane o każdej porze roku Tre Cime di Lavaredo stały się wręcz wizytówką pasma, trafiając na okładki setek przewodników i tysiące pocztówek. Pośród efektownych gniazd Dolomitów największym sentymentem darzę Pale di San Martino. Pamiętam jak byłem dumny wywiódłszy nazwę od włoskiego słowa pala, które oznacza nastawę (retabulum) ołtarza. Wszystko się zgadzało. Włosi uchodzą przecież za nację religijną, a u podnóża masywu znajduje miejscowość San Martino di Castrozza, nad którą bez wątpienia roztacza opiekę św. Marcin. Skały zaś sterczą tuż nad nią, istotnie na podobieństwo nastawy gotyckiego ołtarza. Pala po włosku oznacza także wieżę czy basztę, a tych w Pale di San Martino jest mnóstwo. Tutejsze „pale” okazały się jednak starsze niż język włoski. Ladynowie gospodarujący tu na długo przed rzymskim podbojem, nazywali tak górskie łąki. Wprawdzie w Pale di San Martino należą one do rzadkości. Masyw jest pozostałością skalistego atolu, owalnej wyspy sterczącej przed 250 milionami lat ponad wodami ówczesnego oceanu Tetydy. Dziś geologiczną przeszłość można wyczytać z kształtu postrzępionej skalnej korony kryjącej rozległe plateau. Zimą pokrywa je śnieg, ale latem skały porastają z rzadka spłachetki trawy, kępy kwiatów i porostów.
Lasy i jeziora
Ozdobą Dolomitów są nie tylko skały. Poniżej urwisk szumią bogate lasy. Jeden z najciekawszych znajduje się u podnóża grupy Pale di San Martino w okolicach ruin średniowiecznego zamku Castelpietra. „Las skrzypiec” – nazwa upamiętnia fakt, że właśnie z tutejszej czerwonej odmiany świerka rodzina Stradivardich z Cremony wykonywała słynne instrumenty. Bogate w runo lasy pełne są owoców, z których powstają jedne z najlepszych we Włoszech likierów jak Fragoline di Bosco z poziomek zbieranych w lasach Val di Fiemme. Lasy popularnej wśród narciarzy doliny stanowią historyczną ciekawostkę. W średniowieczu hrabina Tyrolu Katarzyna Maultash nadała mężczyznom zagubionej w górach osady Cavalese prawo dysponowania lasami doliny. Do dziś pozostają one w zarządzie wspólnoty Magnifica Comunità, którą tworzą zgodnie z tradycją męscy potomkowie w linii prostej jej poddanych. I chociaż hrabina sprzedała latyfundium Habsburgom, a w wyniku skomplikowanych kolei losu, dolina znajdowała się pod zarządem rezydujących w Trydencie biskupów, potem zaś Napoleona, po dziś dzień nikt tamtego prawa nie cofnął. Dolomitowe masywy przeglądają się nierzadko w taflach jezior. Lago Misurina położone nieopodal Cortiny na wysokości 1706 m jest zwierciadłem atrakcyjnego Sorapisa. Zaś w powstałym pod koniec XVIII wieku jeziorze Alleghe (skały zatarasowały koryto rzeki Cordevole) odbija się urwista Civetta.
Dreszcz emocji
Jest jednak zima, i w Dolomitach nie szukamy wody ale śniegu. I jest to dobry adres. Tutejsze trasy narciarskie słyną bowiem na całym świecie (łącznie 1220 km, co stanowi światowy rekord jeśli chodzi o dostępność z jednym karnetem, słynnym Dolomiti Superski). Znajdziemy tu trasy dla wszystkich narciarzy – od łatwych, na których bezpiecznie stawia się pierwsze kroki na nartach czy desce, po zjazdy dostępne tylko dla doświadczonych narciarzy. Dreszczyk emocji odczuwam zawsze na trasie „Olympia” w Cortina d’Ampezzo. Opada z Pomedes do Rumerlo przez skalne gardło między pionowymi ścianami na południowym skłonie masywu Tofany. Nigdy nie zapomnę pierwszego zjazdu, gdy rozpędzony, z łagodnego początkowego odcinka, wpadłem wprost w skalne gardło obłożone pomarańczowymi materacami. Odczułem wówczas wcale nie przysłowiowy ucisk w dołku. Wprawnym i silnym narciarzom polecam 12-kilometrową trasę „Bellunese” prowadząca z najwyższego w Dolomitach, dostępnego kolejkami punktu jakim Punta Rocca (3269 m) w masywie Marmolady na przełęcz Fedaia (2057 m). Lubiący szaleć bez końca powinni zwrócić uwagę na Passo Rolle – rejon przełęczy należy do najciekawszych w regionie, a po nartach można zażyć apres ski w San Martino di Castrozza, kurorcie uznanym za jeden z najgłośniejszych we Włoskich Alpach. Miłośnikom jazdy poza trasami zwrócę uwagę na trawers Gruppo di Sella, nietknięte ratrakami stoki Marmolady oraz karkołomny zjazd z płaskowyżu Altopiano delle Pale di San Martino dolinami Pradidali i Canali przez „Las skrzypiec” do ruin zamku Castelpietra.
Przygoda dla każdego
W opisach Dolomitów nadużywa się określeń tego typu. Trudno się jednak bez nich obyć. Jak bowiem opisać scenerię Armentaroli? Trasy biegnącej doliną o takiej nazwie u podnóża Torre Fanes, z widokiem na pionowe skalne ściany. Podziw rośnie gdy zainspirowani historią tego miejsca zaczynamy wypatrywać punktów, w których podczas I wojny znajdowały się stanowiska włoskich, a gdzie austriackich dział. Jak oni je tam wywlekli? Nawet teraz, z helikopterami do pomocy, to nie mieści się w głowie. Atrakcję dla każdego stanowi karuzela narciarska Sella Ronda. Podążając przeciwnie do ruchu wskazówek zegara za zielonymi, lub zgodnie – za pomarańczowymi znakami, zjeżdża się w sumie po około 23 km. Razem z wjazdami wyciągami pętle liczą 36-38 km. Na ich pokonanie przyda się cały dzień. Dlaczegóż odmawiać sobie odpoczynku w mijanych schroniskach? Szklaneczka bombardino wiąże się przecież ściśle z poetyką Dolomitów.
INFO
www.visitdolomites.com
www.dolomitisuperski.com
Dolomity: latem, zimą
0 komentarzy dotyczących “Włochy / Dolomity – skalne draperie”