Europa Francja

Francja / Górna Sabaudia, Avoriáz – z czerwonego cedru

Avoriáz 1800 jest jedną z czternastu stacji Les Portes du Soleil (Bram Słońca; 650 km tras), regionu narciarskiego na granicy Francji i Szwajcarii.

Dostęp do tak ogromnej sieci kusi mnie zawsze praktycznie niewyczerpanymi możliwościami. Avoriáz burzy przy tym pogląd, któremu hołdowałem, że alpejskie wioski z tradycyjną zabudową są dla wszystkich, zaś nowoczesne kombinaty narciarskie tylko dla wiecznie niezaspokojonych poszukiwaczy adrenaliny – w dzień na stokach, a po zamknięciu wyciągów w sklepach, klubach i dyskotekach. Funkcjonalne rozwiązania i romantyczna atmosfera tworzą tu doskonale wyważoną kompozycję. To fenomen – jak Alpy długie i szerokie, drugiego takiego miejsca nie widziałem.

do-sieci_masteczko-z-ksiezycem

Dzwonią dzwonki sań
Dniem wymiany gości w ośrodku jest sobota. A że kwaterę można zająć dopiero po 17-tej, Avioriáz wita mnie wieczornym oświetleniem. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wylądowałem na kosmodromie jakiejś odległej planety. Szosa kończy się półkolistym peronem, za którym jest już tylko śnieg. Światła latarni odbijają się w kabinach czekających na gości i ich bagaże gąsienicowych pojazdów.

Mam niedaleko, więc wędruję pieszo. Pada gęsty śnieg, a ja ciągnę plecak i narty na śmiesznych saneczkach. Odczepiłem je jak wózek w supermarkecie – wrzucając „eurozłotówkę”. Górne piętra hoteli rozmywają się we mgle, a śnieg chrzęści pod nogami. Odruchowo zerkam, czy pod ozdobionymi światełkami choinkami nie leżą prezenty. Powietrze jest rześkie i czyste. Brzęczą dzwonki końskich uprzęży. Panuje niezwykła atmosfera jakby wiecznie trwających świąt, bo sanie są oprócz gąsienicowych pojazdów podstawowym środkiem transportu w Avoriáz. Na ulice stacji nie wolno wjeżdżać samochodami. Nie jest to tylko formalny zakaz. W Avoriáz po prostu nie ma… ulic. Ciągi piesze są przedłużeniem nartostrad i podobnie jak nartostrady są wyrównywane przez ratraki. Szum ich silników stanowi każdego ranka charakterystyczny akord.

O świcie obserwuję jak po przeciwnej stronie ulicy, przed piekarnią ustawia się długa kolejka. Francuscy goście ośrodka nie wyobrażają sobie przecież dnia bez chrupiącej bagietki. Z obawą oczekiwałem śniadania. Czy nie będzie złożone jedynie z croisanta i mikroskopijnej porcji dżemu… Na szczęście stacja, w której na stałe mieszka zaledwie 300 osób, zimą obsługuje 1500, a gości jest dziesięciokrotnie więcej, nastawiona jest kosmopolitycznie. Na mój stolik wjechały różnego rodzaju pieczywa, wędliny, konfitury i co najważniejsze – fantastyczne sery.

do-sieci_sanie-w-ruchu

Niebieskie, czerwone, czarne…
Profil ulic jest tak dostosowany do sieci wyciągów, że praktycznie narty zakłada się i zdejmuje w progu zajmowanej kwatery. Bez względu na to czy jest się mieszkańcem apartamentu za 350 EUR za tydzień, czy ekskluzywnego suite za 350 EUR za dobę w prestiżowym hotelu Les Dromonts. By skrzyżowania były bezkolizyjne, część ulic-nartostrad biegnie tunelami. I nie jest to idee fix architektów, ale praktyczne rozwiązanie. Gdy słońce zagląda do Avoriáz, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z hoteli wynurzają się dziesiątki narciarzy i deskarzy. Zjeżdżam wraz z innymi do centrum, na Promenade du Festival, gdzie mieści się informacja i kasy ośrodka. Tłum przenosi się na stoki i Avoriáz ogarnia cisza. Tylko dziecięca wioska w centrum rozbrzmiewa nieustannym gwarem. Pod opieką instruktorów dzieciaki powyżej trzeciego roku życia stawiają pierwsze kroki na nartach. Kupuję karnet i Bramy Słońca stają otworem.

Wyciągi Avoriáz są tak usytuowane, by narciarze każdego poziomu mogli bez znudzenia szlifować umiejętności, a wraz z podnoszeniem kwalifikacji bez trudu przenosić się na coraz trudniejsze stoki. Wokół stacji jest 50 nartostrad zgrupowanych w 6 sektorach. W centralnym Station są jedynie trasy zielone – ulice i łączniki do pozostałych grup. Najwięcej tras niebieskich znajduje się w Super Morzine. Sporo jest ich także w Lindarets. Ten zaciszny rejon, gdzie jeździ się w lesie będę jeszcze błogosławić w wietrzne dni. W sektorach Chavanette i Arare jest trudniej, gdyż dominują trasy czerwone. Tu znajduje się najwyższy punkt jaki można osiągnąć przy pomocy wyciągów. W bezchmurne dni widać Mont Blanc.

Zdecydowanie czarno jest na stokach Hauts Forts. We Francji czarny kolor oznacza nieratrakowane trasy, które stanowią wstęp do jazdy stricte pozatrasowej. Od dziewiczych terenów, czarne trasy różnią się przede wszystkim tym, że są stale kontrolowane. Po obfitych opadach śniegu, póki warunki się nie ustabilizują, gospodarze zamykają wyciągi obsługujące wszystkie zagrożone lawinami tereny. Korzystam więc pospiesznie z dobrej pogody. Długie, zróżnicowane zjazdy z Hauts Forts są ekscytujące i kończą się głęboko w dolinie. Na górę wracam wyciągami krzesełkowymi Verare i Combe du Machon, a na koniec dnia wagonikiem najstarszej w stacji kolejki les Prodains.

do-sieci_avoriaz-2Poprowadzona spektakularnie szybuje wysoko nad drzewami, a ja podziwiam jak zgrabnie skomponowano kompleks na podciętym skalnymi urwiskami plateau. Niektóre hotele stoją wręcz na skraju przepaści. Budynki spiętrzono, by nawiązać kształtem do otaczających gór. Dachy skonstruowano tak, by śnieg tworzył malownicze czapy, nie ześlizgując się w niekontrolowany sposób, ani nie grożąc konstrukcji zmiażdżeniem. Między pojemnymi apartamentowcami kryją się kameralne wille biznesmenów i znanych gwiazd. Jedna należała do Brigitte Bardott. Niektóre z tutejszych domków (chalet) można wynająć. Ściany wszystkich bez mała budynków pokryto specjalnie sprowadzanym z Kanady czerwonym cedrem. Skąpane w promieniach słońca nieimpregnowane drewno ma intensywną, ciepła barwę. To jest znak rozpoznawczy, wizytówka Avoriáz. Aby zachować styl, nowe budynki projektują po dziś dzień ci sami architekci. Sztandarowym obiektem jest wciąż hotel Les Dromonts, otwarty jako jeden z pierwszych na święta Bożego Narodzenia 1966 roku. Obły kształt i odstające, jakby kostropate balkony nie są przypadkowe. Hotel ma przypominać szyszkę.

Na kolację przyszła pora
Po 16. wyciągi kończą pracę i na ulice wylewa się kolejna ludzka fala. Przed sklepami gwarno i tłoczno. Witryny są prawdziwą ucztą dla oka. I chociaż w ceny wkalkulowano wysokość 1800 m, na której leży miejscowość, trudno oprzeć się pokusie.

Do późnej nocy unosi się para, z przygotowywanych naleśników. W najprostszej nawet budce, menu obejmuje co najmniej dziesięć dodatków, którymi wypełnia się rozłożysty, powabnie pachnący plaster ciasta. Jednak po zmroku, życie w stacji przenosi się do wnętrza lokali. Wśród 45 pubów, restauracji i klubów każdy znajdzie ulubione miejsce. Młodzieży, która licznie odwiedza Avoriáz nie muszę polecać dyskotek. Znajdzie je bez trudu, podobnie jak puby o swobodnej atmosferze. Na eleganckie kolacje polecam urządzoną jazzowo Le Crépy. Z posteru na ścianie spogląda Duke Ellington. Z innych równie sławni wokaliści i wirtuozi saksofonu lub trąbki. Z głośników płynie delikatnie ich czarodziejska muzyka. Niski barak na skraju ośrodka kryje restaurację Chez Lanvers. Menu wypełniają dania regionalne – grillowane mięsa z warzywami, zupy i sery. Palce lizać. Do tego duży wybór win z regionu, czyli z Górnej Sabaudii (Haute-Savoie) i co najważniejsze, przystępne ceny. Restauracja La Table du Marché w hotelu Les Dromonts ma ekskluzywny, designerski wystrój i ceny stosowne do anturage’u. Szef, Christophe Leroy, organizuje lekcje gotowania dla chętnych.

W dzień też jest nieźle. Przy trasach narciarskich jest sporo znakomitych restauracji. Żeby dobrze zjeść, oglądając stację z innej perspektywy, polecam dość znacznie oddaloną od centrum restaurację Les Cretes de Zorre w sektorze Super Morzine. Najstarsza w okolicy, pamięta narodziny ośrodka. Przed 40 laty był to jedyny w okolicy szałas pasterski. Dziś rozbudowany, przyciąga licznych gości znakomitym menu i domową atmosferą. Właściciel przechadza się wśród gości. Zagaduje stałych bywalców, wita z nowymi. Z tarasu widać świetnie amfiteatralnie usytuowane Avoriáz i górujący nad nim masyw Les Hauts Forts (2466 m). Założę się, że ta sceneria urzekła mistrza olimpijskiego w biegu zjazdowym Jeana Vuarneta. Urodzony w pobliskim Morzine musiał stąd nieraz podziwiać okolicę i doprowadził do utworzenia ośrodka. Projekt był dziełem developera Gérarda Brémonta (do niego należy dziś kompleks hoteli Pierre & Vacances, dysponujący największą w ośrodku ilością apartamentów do wynajęcia) oraz grupy młodych architektów. Futurystyczny jak na lata 60. XX w. wzbudził gorącą dyskusję. Zaprezentowany jednak w ramach wizji całego pogranicznego regionu na międzynarodowej wystawie w Losannie w 1963 roku zyskał doskonałe recenzje. Realizacja stała się odskocznią światowej kariery dla budowniczych Avoriáz.

Spełnione marzenia
Jean Vuarnet i jego szwajcarscy przyjaciele, marzyli o stworzeniu narciarskiego raju, w którym będzie można przenosić się z doliny w dolinę. Bez żadnych ograniczeń. Dlatego Avoriáz łączy się wyciągami z pozostałymi stacjami regionu. Dzięki takiemu rozwiązaniu można zwiedzać pozostałe „bramy” – 8 francuskich i 6 szwajcarskich oraz, niezależnie od tego gdzie się mieszka, uczestniczyć w najciekawszych imprezach.

do-sieci_avoriaz-wsrod-chmur

Avoriáz zasłynęło z organizowanych przez 20 lat międzynarodowych festiwali filmów fantastycznych. Później hitem stały się otwarte zawody w zimowych dyscyplinach X, organizowane najczęściej na stokach Hauts Forts. Światowy rozgłos zyskały też rozgrywane na początku lutego mrożące krew w żyłach derby na ścianie Chavanette. Przed zgromadzonymi na wysokości 2180 metrów jest tylko jedna, niezwykle stroma trasa (1250 metrów różnicy poziomów) i tylko jeden cel – jak najszybszy zjazd w dół.

Wyciąg Express Mossettes prowadzi do szwajcarskiej Val D’Illiez. Co roku 19 marca, w dniu św. Józefa na wysokości blisko 2000 metrów, na Col des Portes du Soleil odbywa się huczne powitanie wiosny. Na narciarzy czeka wówczas zupa cebulowa, gorące raclette i inne smakołyki miejscowej kuchni. Nie zważając na narciarskie buty można przy muzyce przetańczyć ten dzień uznany w Szwajcarii za oficjalne święto wiosny.

Jest w czym wybierać i trudno się zdecydować kiedy najlepiej przyjechać do Les Portes du Soleil. Łatwiej podjąć decyzję co do bazy wypadowej. Tym bardziej, że w wyborze Avoriáz utwierdza mnie bajeczny spektakl. Z doliny Prodain wznoszą się skłębione chmury. Wyłaniają się spośród nich budynki stacji. Nie da się ukryć, to ośrodek z probówki, jak Val d’Isere, czy Les Arcs. Różni się jednak od tamtych kombinatów narciarskich czymś nieuchwytnym, co sprawia, że w tym na wskroś nowoczesnym kompleksie czuję się równie dobrze jak w alpejskiej wiosce o tradycyjnej zabudowie.

INFO
www.avoriaz.com
www.portesdusoleil.com
Avoriáz leży 80 km od genewskiego lotniska Cointrin, do stacji kursują stamtąd Shuttle Busy (www.altibus.com).

1 komentarz dotyczący “Francja / Górna Sabaudia, Avoriáz – z czerwonego cedru

  1. Jean Vuarnet – jako pierwszy w historii narciarstwa alpejskiego używał nart metalowych, a nie drewnianych; był prekursorem układania ciała do zjazdu w pozycji aerodynamicznej; zmarł 2 stycznia 2017 w wieku 83 lat

    Polubienie

Skomentuj jeśli chcesz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: