Odmiennie niż w większości pasm beskidzkich, gorczańskie grzbiety wybiegają z rejonu Turbacza. Najwyższy szczyt jest więc rzeczywiście jak ojciec, który trzyma swoje dzieci za ręce, łącząc góry w jedną całość.
Oglądając Gorce z lotu ptaka, albo po prostu na mapie, rozpoznamy je od razu pośród sąsiednich pasm, gdyż tworzą charakterystyczną siedmioramienną rozgwiazdę, nazywaną przez geografów rozrogiem. W zwornikowym rejonie, Turbaczowi (1310 m) towarzyszą inne góry, należące do najwyższych szczytów gorczańskiego masywu: strzelista Kiczora (1282 m) oraz ozdobione piaskowcową wychodnią Czoło Turbacza (1259 m). Najpotężniejsze ramię wybiega na wschód i rozgałęziwszy się na Kiczorze biegnie dalej – przez Jaworzynę Kamienicką (1288 m) na Gorc (1228 m) oraz przez wyraźne obniżenie Przełęczy Knurowskiej na Lubań (1225 m). Ramiona wysyłane w innych kierunkach są krótsze. Jeszcze tylko ramię z Mostownicą (1244 m) i Kudłoniem (1276 m) imponuje wysokością szczytów. W pozostałych nie ma wybitniejszych kulminacji.
Ozdobą wszystkich ramion są rozległe, widokowe polany. Na grzbietach tworzą często oddzielone niewielkimi pasmami lasu długie ciągi. Są na stokach i w górnych partiach dolin. Podchodzą niemal pod wierzchołek Turbacza zakryty lasem. Niegdyś ten las był tak gęsty, że miejscowi nazywali go, nie pozostawiającym wątpliwości co oznacza, mianem Kluczki. Kartografowie austriaccy nazwę tę przenieśli w końcu XIX wieku na szczyt, ale się nie przyjęła. Ba, uległa zapomnieniu. Może dlatego, że współczesne gorczańskie lasy są cieniem tych dawnych. Trzebione na potrzeby rozwijającego się w XIX wieku przemysłu, uzupełniane były sadzonymi na potęgę świerkami. Monokulturowe lasy, które zastąpiły dawną karpacką puszczę, nie oparły się potem wichurom ani plagom szkodników. W latach 70. i 80. XX wieku nastąpiła katastrofa – lasy padły ofiarą zasnuji świerkowej – owada, którego larwy składane pod korą żywią się młodymi świerkowymi pędami, szybko doprowadzając do zagłady rozległych partii drzewostanu. Próby obsypywania zaatakowanych kompleksów leśnych środkami owadobójczymi kończyły się śmiercią ptactwa i drobniejszych zwierząt. Ukryte larwy nic sobie z rozpylanych chemikaliów nie robiły. Zasnuja zżarła co mogła, i… ustąpiła. Mijają lata, ale las tak wolno zabliźnia rany, że ślady tamtych zniszczeń jeszcze dziś łatwo dostrzec.
Polany gorczańskie były naturalną częścią gór, ale od XVI wieku zaczęto je intensywnie użytkować, wypasając woły, a później owce. Kulturę pasterską przynieśli ze sobą Wołosi. Potomkowie Wołochów, mieszkańców Bałkanów, którzy dwa stulecia wcześniej przekroczyli Dunaj i ruszyli łukiem Karpat w poszukiwaniu nowych pastwisk i bezpieczeństwa, bo ich rodzinne ziemie plądrowali Turcy. W czasie migracji ulegali wpływom zamieszkujących podnóża gór Słowian, zachowali jednak swoje tradycyjne zajęcia i słownictwo związane z pasterstwem. Pozostały po nich nazwy, zwłaszcza urządzeń, i technik pasterskich. Ślady ich bytności i zajęć przetrwały też w nazwach miejscowych. Pamiątką tego zjawiska są nazwy takie jak Kiczora – słowo pochodzenia rumuńskiego oznaczające strzelisty zalesiony szczyt, czy – niejako w przeciwieństwie, rozległa góra – magura. Również nazwa Turbacz brzmiała początkowo Trubacz lub Trubac, oznaczając zapewne pasterza grającego na trombicie. Wprowadzając na grzbiety Gorców swoje stada, Wołosi wydali wojnę lasom, które karczowali wypalając drzewa. Dowodem powszechności tego procederu jest nazwa całego pasma oraz liczne Gorce (Troszacki, Kamienicki itp.), pochodzące od słowa gore – płonie.
Pasterstwo przetrwało wieki na gorczańskich halach. Wypasu zakazano pod pretekstem ochrony przyrody, ale owce powróciły przed kilkunastu laty na hale graniczące z parkiem narodowym. Tak zwany wypas kulturowy dodaje uroku gorczańskim polanom. Niestety, liczne jeszcze przed ćwierćwieczem szałasy, spotykane na każdej niemal polanie rozpadły się lub dożywają w opłakanym stanie swoich dni. Ostatnie, nieco lepiej zachowane można jeszcze napotkać przy mniej uczęszczanych ścieżkach. Z zachowanym tradycyjnym układem wnętrza ostały się na Polanie Adamówce, a cała grupa na Polanie Podskały. Na niżej usytuowanych polanach szałasy przypominały niegdyś niewielkie zagrody, służąc właścicielom do mieszkania przy stadzie przez cały letni (5-miesięczny) sezon wypasowy. Najpiękniejsza tego typu letniarka znajduje się nad Pucołowskim Stawem w rejonie Łopusznej (jest dziś w rękach prywatnych).
Z tradycją pasterską związana jest także biała kapliczka przy zielonym szlaku na podszczytowej polanie Jaworzyny Kamienickiej. Wystawił ją własnym sumptem najsłynniejszy baca gorczański Tomasz Chlipała, zwany Bulandą w 1904 roku. Z ławeczki ustawionej koło kapliczki można podziwiać panoramę górnych partii doliny Kamienicy, nad którą piętrzą się Kudłoń i Gorc. Atmosfera sprzyja wspominaniu fundatora. Chlipała był postacią nietuzinkową, znawcą ludzkiej duszy i ziół. Uchodził za czarownika, uzdrowiciela zwierząt i ludzi, zwracano się do niego żeby rozstrzygał spory . Jego sławę ugruntowało wyleczenie bydła należącego do proboszcza parafii w Niedźwiedziu. Wdzięczny proboszcz pobłogosławił bacę, a jego słowa: „Możesz człowiecze wykonywać swoje praktyki, bo nie czynisz nic złego, tylko dobre„, były dla lokalnej społeczności niczym licencja dla współczesnych. Do legendy przeszło też bogactwo Bulandy. Jakoś nie mieściło się w głowach, że wzbogacił się pracą, bacował przecież do końca życia, a dożył stu lat. Musiał znaleźć zbójeckie skarby! Nie ma tylko zgody co do tego gdzie? Owszem, pod kamieniem – tylko którym? Tym co miał leżeć na miejscu gdzie stoi dziś kapliczka, czy tym, który zakrywał wejście do Zbójnickiej Jamy – jaskini ukrytej w lesie poniżej polany.
Druga ważna kaplica gorczańska związana jest ze współczesną historią Polski. Znajduje się na Polanie Rusnakówce przy żółtym szlaku prowadzących z Nowego Targu Kowańca na Turbacz. Kaplica Matki Boskiej Królowej Gorców, nazywana jest także Papieską, a czasami Partyzancką lub Pasterską. Wybudowano ją w 1979 z okazji pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny. Inicjatorem był Czesław Pajerski – właściciel polany i honorowy kustosz Muzeum Podhalańskiego w Nowym Targu. Przesycona symboliką patriotyczną. Budowla ma kształt krzyża Virtuti Militari, na drzwiach wizerunek orła w koronie przypominającej łódź z portretem papieża Jana Pawła II i napisem „Pasterzowi pasterze”. Jej powstanie zainspirowała stojąca wcześniej na polanie kapliczka-pomnik walki o wolność w czasach zaborów. W pień wbite były trzy bagnety i oplatał go drut kolczasty. We wnętrzu są także symbole upamiętniające ofiary katyńskie i żołnierzy poległych podczas II wojny światowej. W tej kaplicy odprawiał często msze ksiądz Józef Tischner, głosząc kazania podhalańską gwarą. Jan Paweł II jako papież nie miał okazji jej odwiedzić. Tylko jako młody jeszcze ksiądz odprawiał mszę dla towarzyszy wędrówki, właśnie tutaj – w szałasie na Rusnakówce.
U południowych stóp Gorców rozciąga się Podhale. Ujmując rzecz geograficznie – Kotlina Orawsko-Nowotarska, ponad którą wzrok biegnie ku postrzępionej grani Tatr. W podgorczańskich miejscowościach na Podhalu znajdują się jedne z najcenniejszych zabytków południowej Polski, słynny XV-wieczny kościół drewniany w Dębnie oraz bliźniaczo podobne do niego świątynie w Harklowej i Łopusznej. Na stokach Pasma Lubania, we wsi Grywałd jest jeszcze jeden kościół z tej samej grupy. Choć powstał w tym samym czasie, ma nieco inną bryłę. Na cmentarzu nowotarskim znajduje się ostatnia piąta świątynia drewniana z grupy podhalańskich kościołów, przebudowana jednak w późniejszych czasach nie jest podobna do tamtych modrzewiowych kościołów. W Łopusznej, nieopodal zabytkowego kościoła wznosi się jeszcze dwór należący niegdyś do rodziny Tetmajerów. Gośćmi gospodarzy byli między innymi Wincenty Pol i Seweryn Goszczyński, którzy wierszem i prozą opiewali piękno Podhala i otaczające je góry.
Ciekawostką przyrodniczą jest góra Wdżar (767 m). Zbudowane z andezytów wzgórze, choć niewysokie, wyróżnia się w krajobrazie piętrząc nad Przełęczą Snozka, oddzielającą Gorce od Pienin. Na przełęczy, przy szosie stoją słynne „organy” zaprojektowane przez Władysława Hasiora. Pomnik poświęcono „utrwalaczom” – funkcjonariuszom służb bezpieczeństwa PRL. Wokół pomnika toczyła się swojego czasu ożywiona dyskusja. Proponowano ją nawet zniszczyć. Jednak przedstawicieli młodszych pokoleń, którzy tamtych mrocznych czasów nie pamiętają, instalacja frapuje jedynie formą, budząc co najwyżej pytanie: Grają czy nie grają …na wietrze?! Na porozpruwanych nieczynnymi już kamieniołomami stokach Wdżaru rozgrywane są latem zawody w motocyklowym crossie, zaś zimą – zainstalowane na niej wyciągi (ośrodek CzorsztynSki), służą narciarzom.
Powiązane artykuły:
Polska – mozaika naszych gór
Polska – Beskid Śląski, czyli u źródeł Wisły
Polska – Beskid-Żywiecki, czyli wokół Królowej Beskidów
Polska – Beskid Mały i Makowski, czyli papieskie góry
Polska – Pieniny, czyli świat motyli
Polska – Beskid Wyspowy, czyli góry niczym archipelag
Polska – Beskid Sądecki, czyli samo zdrowie
Polska – Beskid Niski to przede wszystkim doliny
Polska – Bieszczady, czyli legenda połonin
Polska – Tatry, czyli odrobina Alp w Karpatach
Pingback: Polska – Tatry, czyli odrobina Alp w Karpatach | Paweł Wroński
Pingback: Polska – Bieszczady, czyli legenda połonin | Paweł Wroński
Pingback: Polska – Beskid Sądecki, czyli samo zdrowie | Paweł Wroński
Pingback: Polska – Beskid Niski to przede wszystkim doliny | Paweł Wroński
Pingback: Polska – Beskid Wyspowy, czyli góry niczym archipelag | Paweł Wroński
Pingback: Polska – Pieniny, czyli świat motyli | Paweł Wroński
Pingback: Polska – mozaika naszych gór | Paweł Wroński
Pingback: Polska – Beskid Mały i Makowski, czyli papieskie góry | Paweł Wroński
Pingback: Polska – Beskid Żywiecki, czyli wokół Królowej Beskidów | Paweł Wroński
Pingback: Polska – Beskid Śląski, czyli u źródeł Wisły | Paweł Wroński