If You like this site, your support will be welcome!
$5.00
Kolorowe pisanki, ponad 60 typów ludowych strojów, a przede wszystkim świadomość własnych korzeni i tradycji – niemieckie Łużyce kuszą turystów nowocześnie urządzoną wycieczką w przeszłość.
Jest w Saksonii wyspa słowiańszczyzny – region Oberlausitz, czyli Górnych Łużyc. Są jeszcze Dolne Łużyce, ale położone nieco dalej na północ, na terenie Brandenburgii. Region rozciąga się nad Łabą i Szprewą. „U rzek” jak to niegdyś wymawiano, co było prawdopodobnie przyczyną powstania nazwy Łużyce. Niemcy używają jednak częściej określenia Serbowie niż Łużyczanie, co najwyżej z dodatkiem Łużyccy, żeby nie mylić Słowian z Saksonii i Brandenburgii z Serbami z Bałkanów.
Turystyka z jajem
W stolicy Oberlausitz, w Bautzen, czyli po naszemu w Budziszynie, zaledwie 3 procent mieszkańców jest Serbami. Ze względu jednak na rolę, jaką to jedno z najstarszych w Niemczech miast odgrywało i odgrywa w regionie, właśnie tam zlokalizowane jest Sorbisches Museum. Placówce patronują zresztą nie władze miejskie, ale krajowe – landu Saksonii.
I nie jest to jedyny wkład kraju związkowego w promocję garstki obywateli (Saksonia liczy nieco ponad 4 mln mieszkańców, a więc 40 tys. Serbów stanowi zaledwie 10 promili populacji). W stołecznym Dreźnie, w muzeum etnograficznym wiele tegorocznych imprez poświęconych jest kulturze Słowian mieszkających w Niemczech. Tutaj także przed świętami wykonywano podczas warsztatów pisanki, a swój kunszt prezentowały artystki ludowe z Łużyc i innych krajów słowiańskich. Kultura ludowa tego regionu zajmuje w promocji prowadzonej przez Drezno miejsce nie mniej ważne niż tradycje miśnieńskiej porcelany, rokokowy pałac Zwinger czy program koncertów w operze Semperoper.
Niewielka grupka dziennikarzy z Polski, Rosji i Belgii, którzy przybyli do Łużyc zaproszeni na podróż studyjną, została poddana takiemu właśnie szkoleniu, a pomalowane własnoręcznie jajko było pamiątką z wyjazdu. Pomalowane po mistrzowsku jajka można też na miejscu kupić za 4 do 40 euro. Ośrodek jest w dużej mierze przedsięwzięciem samofinansującym się. Przez przedświąteczny kiermasz przewinęło się na przykład ponad trzy tysiące ludzi, którzy kupili i pisanki, i książki, i inne zdobione ludowymi motywami pamiątki.
Kustoszki historii
Piękną kartę w dziejach regionu zapisało cysterskie opactwo Zisterzienserinnen-Abtei St. Marienstern wzniesione w Pauschnitz-Kuckau w połowie XIII wieku. Do dziś konwent jest właścicielem gruntów, na których przez wieki wyrosły 62 wsie i 2 miasta. Jest więc gigantycznym przedsiębiorstwem. Wielu rolników dzierżawi grunty od klasztoru, a przy pracach na roli i w klasztornych lasach siostry zatrudniają 140 pracowników. Prowadzą ponadto ośrodek dla ludzi dotkniętych chorobami psychicznymi, sklepik z wyrobami spożywczymi, książkami i dewocjonaliami (również online) i zajmują się zabytkowym kompleksem. Klasztor został kiedyś zbudowany dla 40 mniszek. Dziś jest ich tylko 16, w większości mocno starszych.
Zakonnice są strażniczkami, a w dzisiejszych realiach kustoszkami, zamienionego na muzeum klasztornego skarbca. Zgromadzone tam dzieła sztuki, nie tylko sakralnej, znakomicie ilustrują historię regionu. Ekspozycja ilustrowana jest też wyjątkami z literatury i poezji Górnych Łużyczan. Język dla nas łatwy do zrozumienia bliższy jest jednak w tej części regionu językom Czechów, czy Serbów z byłej Jugosławii. Do polskiego bardziej podobne są gwary Dolnych Łużyczan, a więc tych z Brandenburgii.
Ludowo na co dzień i od święta
Zróżnicowanie polityczne, językowe i religijne sprawiło, że Serbowie z obu części regionu inaczej się ubierają. Ze względu na lokalne różnice w ubiorze, a także codzienny i świąteczny charakter strojów, na niewielkim było nie było obszarze spotkamy prawie 60 wariantów strojów. A to z perspektywy „produktu turystycznego” sytuacja wręcz wymarzona. Jakżeż bowiem barwną mozaikę tworzą owe stroje. Używane chętnie, zwłaszcza od święta, w naturalny sposób przyciągają uwagę turystów, na których przybycie gospodarze liczą.
Tradycyjny strój jako pracowniczy uniform traktują dwie panie, prowadzące od 1997 roku Sorbischen Kulturzentrum Schleife. – Ja zakładam strój do pracy i od święta – mówi jedna z opiekujących się sklepikiem kobiet. – Ale moja mama, która przekroczyła już dziewięćdziesiątkę, nigdy inaczej się nie ubierała – wyjaśnia.
Ludowość z państwowym wsparciem
W promocji regionu wykorzystuje się w Niemczech nie tylko publiczne środki i rutynowe sposoby marketingu. Przekonujemy się o tym podczas naszej wizyty w Czarnym Młynie.
Miejsce związane jest z legendą Krabata – oficera pochodzącego może z Chorwacji, a może z Serbii, który zasłużywszy się podczas XVII-wiecznych wojen domowi saskich elektorów, dorobił się majątku i osiadł w Schwarzkollm (Čorny Chołmc).
Odrestaurowany przez grono pasjonatów Czarny Młyn jest dziś obiektem komercyjnym i edukacyjnym zarazem. Organizowane są tu zarówno imprezy firmowe, jak i warsztaty dla szkół i ludowe zabawy. A wszystkiego dogląda sam Krabat, wspierany przez energiczną panią Birgit Sarodnick. Pani Birgit występuje oczywiście w tradycyjnym stroju, a Krabat też jest jak żywy, bo wciela się w niego inicjator całego przedsięwzięcia, Serb z pochodzenia, inżynier z zawodu, a z wyboru także biznesmen, o swojsko dla nas brzmiącym nazwisku – Klimek.
Każdego roku Niemiecka Centrala Turystyki (Deutsche Zentrale für Tourismus, DZT) informuje landowych, regionalnych i lokalnych partnerów, czyli agendy promocji turystycznej niższych szczebli, o priorytetach aktualnej kampanii promocyjnej. A te, akceptując inicjatywę centrali, skwapliwie przyłączają się do akcji.
Wśród priorytetów DZT na rok 2015 znalazły się tradycje i obyczaje. Kultura ludowa mieści się w tym jak ulał, zwłaszcza że jako produkt turystyczny jest niezwykle wdzięczna. Podkreśla koloryt regionów, ich egzotykę i oryginalność.
Tekst publikowany 28 kwietnia 2015 w portalu Rzeczpospolitej „Turystyka”, pt. Łużyce – słowiańskie oblicze Niemiec (www.rp.pl).
0 komentarzy dotyczących “Niemcy / Saksonia – słowiańska wyspa nad Łabą”