Europa Normalnie tego nie robię Słowacja u progu zimy

Słowacja / Horehronie – „Polianka”

Gdy dotarliśmy do Krpáčova, zbliżała się 22. W połowie październiku to środek nocy. Hoteli i pensjonatów tam wprawdzie bez liku, jednak – o tej porze roku – z reguły nieczynnych.

Po dniu spędzonym w szczytowych partiach Niżnych Tatr. Po oglądaniu przewalających się przez grzbiet chmur, i przekopywaniu się przez grubą pokrywę pierwszego śniegu, zeszliśmy z Maćkiem i psem w dolinę. Okazało się jednak, że chaty przy prowadzącym na południowa stronę gór szlaku należą do Zarządu Lasów Państwowych Słowackiej Republiki, który to Zarząd, a może nawet cała Republika, nie życzą sobie żadnych gości. Noc zapowiadała się deszczowo, a Krpáčovo było „po drodze”, więc bez większego entuzjazmu, ale tam właśnie skierowaliśmy kroki.

Długo nic się nie działo i marsz szosą przez las nużył. Ni stąd ni zowąd, za kolejnym wyasfaltowanym zakrętem, rozbłysło światło. Rozjarzonej niczym supernowa… reklamy! Reklamy piwa na ścianie baru! Hostinec, czyli gospoda o wdzięcznej nazwie Kukučka był wprawdzie już dawno zamknięty, ale światło to światło, tym bardziej, że w okolicy błyskało ich więcej. W pierwszym odruchu zignorowaliśmy więc tablicę z reklamą hotelu o sielskiej nazwie Polianka, ponieważ wysyłała nas w ciemność, kolejny kilometr po szosie. Niestety te bliższe światła należały do przybytków hotelowych i prywatnych dacz zamkniętych na głucho. W sumie wyszły więc dwa kilometry, ale i tak przeprosiliśmy się z tablicą do Polianki. Tym bardziej, że dzięki mediom dostępnym w smartfonach niemal zawsze i wszędzie, ustaliliśmy, że hotel działa i oferuje nocleg.

Rano mieliśmy przyjemny widok z okna. Na łąki z niewielkim jeziorem i zalesione pagóry wokół. Nad wodą stał drewniany budynek stylizowanego na ranczo pensjonatu, a na łące pasły się konie. Rozczarowanie sprawił jedynie sąsiadujący z Polianką hotel Junior. Wypatrzyliśmy tę nazwę poprzedniego dnia na mapie, i mówiąc szczerze, wybraliśmy Krpáčovo, licząc w nim na nocleg. Płonne nadzieje, bo Junior jest echem minionej przed ćwierćwieczem epoki. Opuszczonym żelbetowym gmachem, z rudymi od rdzy balustradami balkonów.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Polianka zyskała w naszych oczach kolejną gwiazdkę. A że jest przyjemnie urządzona, obsługę ma sympatyczną, i śniadanie zaserwowano niczego sobie, dobrze mi się będzie kojarzyć. Z czystym więc sumieniem polecam ją uwadze osób szukających sensownego lokum w niewygórowanej cenie po południowej stronie Niżnych Tatr. Zaledwie 13 km od południowej bramy Chopoka. Największej stacji narciarskiej Słowacji, jaką jest Jasná. Na miejscu zresztą też można sobie pojeździć, zwłaszcza jeśli ambicje narciarskie ma ktoś umiarkowane. Działa bowiem wyciąg, a kolejne kręcą się w pobliskim Tále, gdzie jest również pole golfowe. W Krpáčovie można też zażyć jazdy konnej, nie mówiąc o tym, że po każdym rodzaju aktywności zrelaksujemy się na miejscu, w hotelowym centrum wellness.


maly_coat_of_arms_of_slovakia-svgKrpáčovo: www.nizketatry.sk
Hotel Polianka:
 www.polianka.sk

0 komentarzy dotyczących “Słowacja / Horehronie – „Polianka”

Skomentuj jeśli chcesz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: