Dawniej, żeby zrobić šakotis, jedna osoba musiała kręcić rusztem. Zajęcie nie wymagało zbyt wiele rozumu, ale lekkie nie było, więc powierzano je zazwyczaj mężczyznom. Dziś załatwia sprawę pstryczek elektryczek, a i obroty można zwolnić lub przyspieszyć… bez tłumaczenia o co chodzi.

Kojarzone z Litwą ciasto odbyło tak naprawdę długą wędrówkę przez Europę. Wywodząc się z niemieckiego Baumkuchen, przewędrowało przez Polskę, gdzie utarło się je nazywać sękaczem, a dopiero później poznali je Litwini. Nazwali šakotis, a zasmakowali w nim tak, że stał się sztandarowym narodowym wypiekiem nad Niemnem.

Rzecz nieco upraszczając ciasto na šakotis, to zagęszczony mąką kogiel-mogiel z masłem i odrobiną śmietany. I do tego z całych jajek, a nie tylko z żółtek. Spotyka się też wersje tylko z białek. Gdy kawałki obu wypieków leżą obok siebie, łatwo je odróżnić po kolorze, bo ten bez żółtek jest zdecydowanie jaśniejszy. W smaku też jest nieco bliższy bezie. Do przygotowania na oczach klientów, przeznaczonego do zjedzenia od razu po zdjęciu z rusztu sękacza, używa się masła. Jeśli ma poleżeć dłużej, np. w sklepie w opakowaniu – margaryny, żeby się nie zaczął psuć.

Jak się robi sękacz pokazała Marina Ilkevic z poddruskiennickiej restauracji „Romnesa”. Samodzielnie, a już z pewnością bez pomocy facetów – jako się rzekło – wyeliminowanych z procesu produkcji przez elektryczność. Metalowy wałek na ruszcie owinęła papierem do pieczenia. A gdy się rozgrzał polała pierwszą warstwą ciasta. Za tym pierwszym razem – dokładnie, tak żeby ciasto równomiernie przylegało do wałka. Polewając ciasto w kolejnych warstwach już się wałka nie dotyka. Gdy więc ciasto pryska i spływa z wałka robią się jego charakterystyczne wypustki. Warstwy robi się dopóty, dopóki starczy ciasta. W tym przypadku z 4 kg przygotowanej zawczasu masy, powstał 2-kilogramowy wypiek z podręcznikowymi wręcz „kolcami”.

Šakotis Mariny powstał z 40 jajek. Ale odwiedzając Romnesę można także obejrzeć wykonany właśnie tutaj, największy na świecie sękacz. Powstał 30 maja 2015 roku i jest odnotowany w Księdze Rekordów Guinnessa. Gwoli ścisłości, šakotis z muzeum, to duplikat. Zgodnie bowiem z zasadami Guinnessa, wyrób spożywczy, żeby mógł być uhonorowany wpisem do Księgi Rekordów musi dać się zjeść. Skonsumowano więc go ze smakiem, przystępując natychmiast do wykonania drugiego. Prezentuje się imponująco, i – jak dotąd – jedynie myszka spróbowała jak smakuje. A żeby więcej nie podjadała dolną część owinięto aluminiową folią.

Rekordowy sękacz waży 85,8 kg licząc 3,72 m wysokości. Do jego przygotowania użyto 1700 jaj, 45 kg masła (do kopii – ze względów ekonomicznych – tyle samo margaryny), 29 kg śmietany, 64 kg mąki i 48 kg cukru. Z tych składników powstało 277 kg masy, a wypiek trwał 1 godz. 40 min.



Restauracja Romnesa Druskienniki (Restoranas „Romnesa Druskininkai“): www.romnesa.lt
Degustacje sękacza z pokazem wypieku (šakočių degustacija) – 4 €/os.
Wstęp do Muzeum Sękacza (Šakočių Muziejus) – 2 €/os.
Więcej o lubelskich zakładach maszyn i ich założycielu: http://ryneklubelski.pl/2014/09/fabryka-maszyn-narzedzi-rolniczych-m-wolskiego/
PolubieniePolubienie
Zakłady, z których pochodzi maszyna do sękaczy, wyprodukowana została w Fabryce maszyn i narzędzi rolniczych Mieczysława Wolskiego w Lublinie. Jak podaje portal http://teatrnn.pl/: „W 1874 roku – dziesięć lat po utworzeniu zakładu przez Moritza, inżynier Mieczysław Wolski razem z ziemianinem z Sandomierskiego, Mieczysławem Łabęckim, założył Fabrykę Machin i Odlewnię Żelaza. Mieściła się ona w zabudowaniach przy ulicy Foksal 14–16. Jej specjalnością byłą produkcja kieratów, młocarni, sieczkarni i odlewów żeliwnych. Wyroby te szły na zamówienia do carskiej Rosji, a później do Rosji Radzieckiej.”.
PolubieniePolubienie