W świecie winiarskim Portugalia wyrobiła sobie pozycję korkowego potentata. Plantacje korkowych dębów rozciągają się nad Tagiem, najrozleglejsze – w regionie Alentejo.
Dęby koruje się mniej więcej do wysokości piersi mężczyzny, a zdarte płaty układa w pryzmy i pozostawia na słońcu do wyschnięcia. Następnie – najczęściej – miele się je i prasuje, choć najdroższe korki powstają z litej wysuszonej kory. Cena korka zależy ostatecznie od tego z jak drobnego i precyzyjnie spreparowanego materiału powstał.
Korobranie przypada na okres maj-sierpień.
Na regenerację drzewo potrzebuje 10-12 lat.
Korkowanie naczyń z winem ma tradycję sięgającą starożytności, i – prawdopodobnie – wywodzi się z Egiptu, gdzie najwcześniej amfory z winem zamykano zatyczkami z korka. Niemniej jednak korkowa Odyseja rozpoczęła się dopiero w XVII stuleciu, gdy pojawiła się butelka o współczesnym kształcie.
Dla enologów najważniejsze są dziś takie właściwości korka jak elastyczność i przepuszczalność; dobry powinien nie przepuszczać płynów, umożliwiając jednocześnie wentylację zawartości naczynia.
Dlaczego Portugalia? Bo dęby korkowe (Quercus suber), znajdziemy jedynie w Europie południowo zachodniej i w północno zachodniej Afryce – są endemitami. Portugalczycy zaś, wykazują od pokoleń smykałkę do interesów. A poważnie – na świecie jest ok. 2,2 mln ha korkowych dąbrów; ponad 32% tych zasobów przypada na Portugalię, a 22% na południową Hiszpanię. Roczna produkcja korka oscyluje na poziomie 300 tys. ton, z czego ponad połowa pochodzi z Portugalii, a 30% z Hiszpanii. Trzecie miejsce zajmują Włochy (ponad 5% światowej produkcji).
Rok rocznie korkowanych jest ponad 12 milinów butelek wina. Ten rodzaj zamknięcia butelki wybiera wciąż ponad 70% producentów. Jednak względy ekologiczne w większym nawet stopniu niż ekonomiczne, decydują o przechodzeniu winiarzy na całym świecie na korki syntetyczne, bądź zakrętki.
Ten trend, jak się ławo domyślić, podkopuje korzenie intratnego portugalskiego interesu. Ale miłośnikom wina – nawet jeśli się niespecjalnie podoba, przyniósł pewne korzyści. Znika bowiem obawa, że po otwarciu butelki uderzy w nozdrza odrażający zapach butwiejącej tektury. Wino zwane „korkowym” bywa wielkim rozczarowaniem, bo to po prostu psujące się wino. W restauracji pół biedy, podadzą inną butelkę, ale jeśli korkową okaże się butelka długo przechowywanego i do tego kosztownego rarytasu, katastrofa może doprowadzić do głębokiej rozpaczy, szkodząc zdrowiu właściciela. Z drugiej jednak strony nie wymyślono jak dotąd materiału, który zapewniłby tak subtelne przewietrzanie zawartości butelki jak naturalny korek!
„Korkowe” aromaty powoduje tetrochloroanizol (TCA), substancja znajdująca się w korku. Jego obecność wpływa negatywnie na ok. 5% win, zatem, statystycznie, 1 na 20 otwieranych butelek zawiera zepsute wino.
Wszystko o korku na stronach organizacji Cork Quality Council: www.corkqc.com
Artykuł Anity Więckowiak pt. „Zakręcona historia korka do wina” na łamach: www.gentlemanschoice.pl
0 komentarzy dotyczących “Dębowa kora na wagę złota”