Europa Polska Ukraina Zenek - Mickiewicz - Rock

Mickiewicz z muzeum i według Haydamaków

Był rok 1831, gdy w niezbyt odległym od Jarocina pałacu w Śmiełowie, u Gorzeńskich, gościł Adam Mickiewicz, pod przybranym nazwiskiem, podając się za nauczyciela.

Po Gorzeńskich majątek przeszedł w ręce kolejnej wielkopolskiej rodziny ziemiańskiej, Chełkowskich. Maria z Donimirskich Chełkowska (1878-1960), ostatnia właścicielka Śmiełowa (rodzina władała majątkiem do 1939 roku), była w Wielkopolsce gorącą propagatorką kultu Mickiewicza. Zainicjowała w Śmiełowie ideę ‘dworu otwartego’, przyjmującego wybitne osobistości (m.in.: Henryka Sienkiewicza, Jana Ignacego Paderewskiego, Marię Gorecką – córkę Mickiewicza, gen. Józefa Hallera, Władysława Tatarkiewicza, Wojciecha Kossaka, Ludomira Różyckiego). Wraz z mężem Józefem gromadziła pamiątki po wieszczu.

Ucieleśniona idea
W latach 1970-1975 pałac wyremontowano i korzystając z ich dorobku, otwarto muzeum dedykowane poecie. W zbiorach znajdują się liczne przedmioty związane z Mickiewiczem i innymi goszczącymi tu wybitnymi postaciami końca XIX i pierwszej połowy XX wieku oraz cenne wyposażenie wnętrz z epoki, w tym oryginalne meble. Natomiast w pokoju, w którym Adam Mickiewicz mieszkał w 1831 roku, wmurowano pamiątkową tablicę.

Mickiewicz przebywał w Śmiełowie od połowy sierpnia do połowy września 1831 roku. Ponieważ chciał się przedostać do Królestwa posługiwał się fikcyjnym paszportem i podawał za Adama Mühla, kuzyna Gorzeńskich i nauczyciela ich synów: Antoniego i Władysława. Zastała go tu wiadomość o kapitulacji Warszawy 7 września 1831 roku, a ze względu na słabnący opór Polaków próby przeprawy przez granicę zakończyły się niepowodzeniem.

Muzeum Adama Mickiewicza w Śmiełowie: https://mnp.art.pl/ oraz fanpage placówki: www.facebook.com


Wieszcz w rockowym wydaniu
O Jarocinie słyszał nasz wieszcz bądź nie, rocka zaś nie przewidywał w najśmielszych nawet marzeniach. Inaczej zgoła rzecz się ma z rockmenami z Ukrainy z zespołu „Haydamaky” o naszym wielkim wieszczu słyszeli, zaś jego wersy tak ich zafascynowały, że we współpracy z pisarzem, Andrzejem Stasiukiem nagrali w 2017 roku płytę „Mickiewicz – Stasiuk – Haydamaky”. Kompozycje z tej właśnie płyty zaprezentowali artyści w lipcu 2018 roku festiwalowej publiczności. Dla mnie zaś, zwiedzanie Śmiełowa i koncert na parkowej scenie złożyły się w jeden, spójny dzień mickiewiczowski.

Pałac w Śmiełowie – Mickiewicz na Judahu Skale, bodaj najczęściej reprodukowany portret wieszcza pędzla Walentego Wańkowicza z lat 1827–1828, fot. Paweł Wroński

Na krążku jest 10 utworów z przejmującą balladą Alpuhara z Konrada Wallenroda, a niejako w opozycji, melancholijnym wierszem Mogiły haremu z cyklu Sonetów Krymskich. W warstwie muzycznej, wątki ze wschodnich kresów dawnej Rzeczypospolitej przeplatają się z motywami zaczerpniętymi z kultury Islamu. Z jednej strony ujęcie takie odzwierciedla podróże jakie odbywał Mickiewicz, z drugiej to przestroga dla współczesnych, niczym wersy Reduty Ordona, którą wykonawcy zadedykowali obrońcom Donbasu. Wokalista zespołu przypomniał bowiem słuchaczom, że 2 tys. km od Jarocina na wschód wciąż toczy się wojna. Zupełnie jakby ze sceny padły słowa: baczcie dokąd was prowadzą wyzbyci odpowiedzialności i wyobraźni samozwańczy wodzowie, byście nie ocknęli się na redutach. Warto o tym zawczasu pomyśleć, bo poeci głoszą wieczną sławę… poległych bohaterów.

Mickiewicz na łożu śmierci, obraz ze zbiorów Muzeum Adama Mickiewicza w Śmiełowie, fot. Paweł Wroński

ALPUHARA
(ballada z „Konrada Wallenroda”, wersy: 1330-1400)

Już w gruzach leżą Maurów posady,
Naród ich dźwiga żelaza,
Bronią się jeszcze twierdze Grenady,
Ale w Grenadzie zaraza.

Broni się jeszcze z wież Alpuhary
Almanzor z garstką rycerzy,
Hiszpan pod miastem zatknął sztandary,
Jutro do szturmu uderzy.

O wschodzie słońca ryknęły spiże,
Rwą się okopy, mur wali,
Już z minaretów błysnęły krzyże,
Hiszpanie zamku dostali.

Jeden Almanzor, widząc swe roty
Zbite w upornej obronie,
Przerznął się między szable i groty,
Uciekł i zmylił pogonie.

Hiszpan na świeżej zamku ruinie,
Pomiędzy gruzy i trupy,
Zastawia ucztę, kąpie się w winie,
Rozdziela brańce i łupy.

Wtem straż oddźwierna wodzom donosi,
Że rycerz z obcej krainy
O posłuchanie co rychlej prosi,
Ważne przynosząc nowiny.

Był to Almanzor, król muzułmanów,
Rzucił bezpieczne ukrycie,
Sam się oddaje w ręce Hiszpanów
I tylko błaga o życie.

„Hiszpanie – woła – na waszym progu
Przychodzę czołem uderzyć,
Przychodzę służyć waszemu Bogu,
Waszym prorokom uwierzyć.

„Niechaj rozgłosi sława przed światem,
Że Arab, że król zwalczony,
Swoich zwyciężców chce zostać bratem,
Wasalem obcej korony”.

Hiszpanie męstwo cenić umieją;
Gdy Almanzora poznali,
Wódz go uścisnął, inni koleją
Jak towarzysza witali.

Almanzor wszystkich wzajemnie witał,
Wodza najczulej uścisnął,
Objął za szyję, za ręce chwytał,
Na ustach jego zawisnął.

A wtem osłabnął, padł na kolana,
Ale rękami drżącemi
Wiążąc swój zawój do nóg Hiszpana,
Ciągnął się za nim po ziemi.

Spójrzał dokoła, wszystkich zadziwił,
Zbladłe, zsiniałe miał lice,
Śmiechem okropnym usta wykrzywił,
Krwią mu nabiegły źrenice.

„Patrzcie, o giaury! jam siny, blady,
Zgadnijcie, czyim ja posłem? –
Jam was oszukał, wracam z Grenady,
Ja wam zarazę przyniosłem.

„Pocałowaniem wszczepiłem w duszę
Jad, co was będzie pożerać,
Pójdźcie i patrzcie na me katusze:
Wy tak musicie umierać!”

Rzuca się, krzyczy, ściąga ramiona,
Chciałby uściśnieniem wiecznym
Wszystkich Hiszpanów przykuć do łona;
Śmieje się – śmiechem serdecznym.

Śmiał się – już skonał – jeszcze powieki,
Jeszcze się usta nie zwarły,
I śmiech piekielny został na wieki
Do zimnych liców przymarły.

Hiszpanie trwożni z miasta uciekli,
Dżuma za nimi w ślad biegła;
Z gór Alpuhary nim się wywlekli,
Reszta ich wojska poległa.


MOGIŁY HAREMU
Mirza do Pielgrzyma

Tu z winnicy miłości niedojrzałe grona
Wzięto na stół Allacha; tu perełki Wschodu,
Z morza uciech i szczęścia, porwała za młodu
Truna, koncha wieczności, do mrocznego łona.

Skryła je niepamięci i czasu zasłona;
Nad nimi turban zimny błyszczy śród ogrodu,
Jak buńczuk wojska cieniów, i ledwie u spodu
Zostały dłonią giaura wyryte imiona.

O wy, róże edeńskie! u czystości stoku
Odkwitnęły dni wasze pod wstydu liściami,
Na wieki zatajone niewiernemu oku.

Teraz grób wasz spójrzenie cudzoziemca plami,
Pozwalam mu, – darujesz, o wielki Proroku!
On jeden z cudzoziemców poglądał ze łzami.


REDUTA ORDONA
Opowiadanie adiutanta

Nam strzelać nie kazano. – Wstąpiłem na działo
I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.
Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;
I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął
I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;
Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota
Długą czarną kolumną, jako lawa błota,
Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy
Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.

Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,
Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona.
Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą;
I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,
Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,
Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.
Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza,
Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;
Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci
I ogromna łysina śród kolumny świeci.

Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.
Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; –
Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,
Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija.
Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,
Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:
Gdy kolumnę od końca do końca przewierci,
Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci.

Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?
Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?
Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy,
Król wielki, samowładnik świata połowicy;
Zmarszczył brwi, – i tysiące kibitek wnet leci;
Podpisał, – tysiąc matek opłakuje dzieci;
Skinął, – padają knuty od Niemna do Chiwy.
Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,
Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże,
Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, –
Warszawa jedna twojej mocy się urąga,
Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,
Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,
Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy!

Car dziwi się – ze strachu. drzą Petersburczany,
Car gniewa się – ze strachu mrą jego dworzany;
Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara
Jest Car. – Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara.
Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata,
Wierny, czynny i sprawny – jak knut w ręku kata.

Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy
Walą się, na faszynę kładąc swe tułowy;
Już czernią się na białych palisadach wałów.
Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów,
Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiaka
Wrzucony motyl błyska, – mrowie go naciska, –
Zgasł – tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo
Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało?
Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał?
Zgasnął ogień. – Już Moskal rogatki wywalał.

Gdzież ręczna broń? – Ach, dzisiaj pracowała więcej
Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej;
Zgadłem, dlaczego milczy, – bo nieraz widziałem
Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem.
Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij;
Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;
A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;
Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,
Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,
Żołnierz jako młyn palny nabija – grzmi – kręci
Broń od oka do nogi, od nogi na oko:
Aż ręka w ładownicy długo i głęboko
Szukała, nie znalazła – i żołnierz pobladnął,
Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął;
I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;
Upuścił ją i upadł; – nim dobiją, skona.
Takem myślił, – a w szaniec nieprzyjaciół kupa
Już łazła, jak robactwo na świeżego trupa.

Pociemniało mi w oczach – a gdym łzy ocierał,
Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał.
On przez lunetę wspartą na moim ramieniu
Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu.
Na koniec rzekł; „Stracona”. – Spod lunety jego
Wymknęło się łez kilka, – rzekł do mnie: „Kolego,
Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale,
Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?” – „Jenerale,
Czy go znam? – Tam stał zawsze, to działo kierował.
Nie widzę – znajdę – dojrzę! – śród dymu się schował:
Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy
Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. –
Widzę go znowu, – widzę rękę – błyskawicę,
Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę,
Biorą go – zginął – o nie, – skoczył w dół, – do lochów”!
„Dobrze – rzecze Jenerał – nie odda im prochów”.

Tu blask – dym – chwila cicho – i huk jak stu gromów.
Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów,
Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone
Toczyły się na kołach – lonty zapalone
Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął
Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął.
I nie było nic widać prócz granatów blasku,
I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku.
Spojrzałem na redutę; – wały, palisady,
Działa i naszych garstka, i wrogów gromady;
Wszystko jako sen znikło. – Tylko czarna bryła
Ziemi niekształtnej leży – rozjemcza mogiła.
Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli,
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli.
Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza
Moskiewska. tam raz pierwszy, cesarza nie słusza.
Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:
Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona.
On będzie Patron szańców! – Bo dzieło zniszczenia
W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia;
Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze.
Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona
Obleją, jak Moskale redutę Ordona –
Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute,
Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.


Гайдамаки (Haydamaky), zespół uprawiający etno-rock z Ukrainy, występujący od pewnego czasu z polskimi wykonawcami. Projekt oparty o oryginalną poezję Mickiewicza zespół zrealizował z Andrzejem Stasiukiem. Obecnie grają w składzie:

  • Олександр Ярмола (Oleksander Iarmola) – śpiew, słowa utworów
  • Андрій Слепцов (Andrij Slepcow) – gitara
  • Дмитро Кірічок (Dmytro Kirichok) – gitara basowa
  • Дмитро Кушнір (Dmytro Kushnir) – instrumenty perkusyjne
  • Роман Дубонос (Roman Dubonos) – trąbka
  • Максим Бойко (Maksym Boyko) – puzon

Oficjalny portal grupy: www.haydamaky.com


0 komentarzy dotyczących “Mickiewicz z muzeum i według Haydamaków

Skomentuj jeśli chcesz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: