Podróż opuncji figowej na europejskie stoły rozpoczęła się w ostatniej dekadzie XV wieku, wraz z powrotem Kolumba z Nowego – jak się okazało – Świata.
Żeglarz i odkrywca, przekonany, że wszystko co ma w ładowniach pochodzi z krainy, do której zmierzał, czyli z Indii, przyczynił się do nadawania nowościom przymiotnika „indyjski(a)”. Tak też się stało z opuncją, w której jadalnych owocach szybko rozsmakowali się mieszkańcy Starego Kontynentu. A że kaktus z pustyń obu Ameryk przystosowuje się łatwo do różnych rodzajów gleb, rozplenił się w krajach basenu Morza Śródziemnego. Dziś na wyspach śródziemnomorskich jest w zasadzie dekoracyjnym chwastem, ale uprawia się go również w krajach północno europejskich, tyle, że… w doniczkach. Jednak łacińska nazwa botaniczna opuntia ficus indica, pozostała niezmieniona – no cóż – siła tradycji!
Rodzime uprawy opuncji na terenie Meksyku przeznaczone są w 90% do konsumpcji. Poza obu Amerykami, Opuntia ficus-indica występuje powszechnie w krajach śródziemnomorskich.
Anglicy z kolei, do których należał świat po pokonaniu Napoleona, nazwali opuncję prickly pear – kłującą gruszką. Na Malcie, przez niemal dwa stulecia zdominowanej przez Brytyjczyków, wciąż używa się tej potocznej nazwy, przetwarzając owoce na konfitury i likiery. Palce lizać!

Bogate w wapń, fosfor i witaminę C, owoce opuncji indyjskiej (czasem nazywanej też figą indyjską), zawierają wiele pożytecznych dla zdrowia składników (notabene, cenne są też liście kaktusa, zawierające dodatkowo dużo błonnika). Regulują poziom cholesterolu, poprawiają trawienie, wzmacniają odporność organizmu, łagodzą stany zapalne. Przypisuje im się działanie profilaktyczne, zwłaszcza w przypadku nowotworów, choroby Alzheimera, czy cukrzycy. Stanowią także – podobno – skuteczne antidotum na kaca. Niektóre odmiany zawierają składniki psychodeliczne. Indianie uważali więc opuncję za roślinę magiczną, a szamani używali jej by wprowadzić się w trans i pobudzić wizje.

Owoc opuncji jest naturalnym antyutleniaczem, dzięki czemu… spowalnia procesy starzenia.
Pożytki z prickly pear – ‚kłującej gruszki’ (ang.): www.foodfacts.mercola.com
Pingback: Krajobraz po… bobrowaniu – Paweł Wroński