Austria Europa

Styria, miłość arcyksięcia Jana

Styria, Schilcherland, Paweł Wroński, Austria,

W pofalowanym, pełnym lasów i winnic krajobrazie Styrii, dominuje sprzyjająca wypoczynkowi cisza. Gdy wdziera się w nią ryk silników ścigających się bolidów lub crossowych motocykli, sielski nastrój pryska, ustępując gorącym emocjom. Styria ma też żywą wciąż legendę wielkiej miłości, na której ślady natrafia się na każdym niemal kroku.

U progu lata, na łąkach dzielonej przez Styrię z Górną Austrią i Krajem Salzburskim krainy jezior i  wzgórz – Salzkammergut, zakwitają białymi łanami narcyzy. W Bad Aussee odbywa się wówczas Narzissenfest. Wielkie instalacje z kwiatów, wiezione na naczepach traktorów, tworzą niezapomniany korowód, ale kulminacją festiwalu są wybory Królowej Narcyzów. W odróżnieniu od komercyjnych konkursów piękności nie ma występów w bikini i deklaracji pokoju na świecie. Jest przegląd ludowych strojów (trachtów), są tradycyjne tańce i piosenki, a zawody kończą się sesją zdjęciową nad wodą i na ukwieconych łąkach. Do tytułu pretendują panny najpiękniejsze i na tyle odważne, by poddać swój wdzięk osądowi jury. Zapewne też niejedna z nich, w skrytości ducha marzy o przybyciu księcia. Wprawdzie o książąt coraz trudniej, jednak w Aussee przydarzyła się już taka historia. 200 lat temu, gdy miejscowość nie miała jeszcze w nazwie słówka Bad, odpowiadającego naszemu określeniu Zdrój. Był już jednak posterunek pocztowy na trasie wiedeńskich dyliżansów, którym zarządzał niejaki Plöchl. Pocztmistrz miał córkę, piękną niczym rozkwitający kwiat, Annę. Ujrzał ją podróżujący dyliżansem Erzherzog Johann Habsburg (arcyksiążę Jan, 1782-1859). Ona miała dopiero 15 lat, on był o dwie dekady starszy, ale zakochał się od pierwszego wejrzenia. Ba, poprosił ją o rękę, a któraż panna odtrąciłaby członka rodziny cesarskiej?! Dla nisko urodzonej wybranki serca, książę zrzekł się praw do tronu, opuścił imperialny Wiedeń i osiadł na prowincji, w Grazu. Żyli jednak długo i szczęśliwie – podkreślali twórcy romantycznego filmu z lat 50. XX wieku „Erzherzog Johanns große Liebe” (Wielka miłość arcyksięcia Jana), który w społecznej świadomości utrwalił wyidealizowaną wersję wydarzeń. Tylko niektórzy uczeni, wskazując uparcie jej niedostatki, burzą sentymentalne fundamenty legendy, twierdząc stanowczo, że nie mezalians, ale sprzeczne z racją stanu działania arcyksięcia spowodowały jego styryjskie wygnanie.  W zamian wskazują jednak jego zasługi dla gospodarki, rolnictwa i kultury, a w efekcie – ogromny wpływ na rozwój landu.

Kraina żelaza
Jako właściciel hut żelaza w Vordernbergu, arcyksiążę czerpał zyski z wydobywanych w Eisenerz rud, największego skarbu, jaki kryła styryjska ziemia. Przyczynił się osobiście do modernizacji wydobycia i unowocześnienia przetwórstwa żelaza, zaś robotnicy zyskali dzięki niemu ubezpieczenia . Postępowy Habsburg czerpał natchnienie z oświeceniowych idei, i – jak to często w jego rodzie – uwielbiał prostotę życia i stołu. Nie był przy tym naiwnym chłopomanem, umiał kalkulować i dbał o interesy. Konsekwentnie więc, otwarta w 1853 roku Semmeringbahn, pierwsza górska linia kolejowa w Europie, łącząca Wiedeń z portem w Trieście, poprowadzona została staraniem arcyksięcia przez Styrię. To miało niebagatelne znaczenie dla pomnożenia jego osobistych dochodów, jak i dla ożywienia gospodarki w całym landzie. Dziś, na niewiarygodnie stromych, pokrytych żużlem zboczach nieczynnych już wyrobisk na Eisenbergu rywalizują crossowi motocykliści. Największej z tych imprez, czerwcowemu Erzbergrodeo patronuje Red Bull, przykuwając uwagę miłośników motoryzacji i sportów ekstremalnych z całego świata . Nigdy nie zapomnę twarzy Jurgena, niemieckiego zawodnika uczestniczącego w rodeo. Zdjął właśnie kask i maskę. Twarz miał zapyloną, ale oczy intensywnie błyszczały od eksplozji adrenaliny, której chwilę wcześniej doświadczył.
Inny żelazny epizod z historii Styrii, wiąże się z podbojem gór. Był rok 1843, połowa stulecia odkryć i badań naukowych. Geograf Friedrich Simony rozpoczął penetrację najwyższego masywu Styrii, piętrzącego się na północy landu Dachsteinu (2995 m n.p.m.). Szczytowe partie zdobi postrzępiona, skalna grań. Dachstein lśni jednak w słońcu, bo najwyższe partie masywu pokryte są zawsze śniegiem, a stokami spływają jęzory lodowców. Simony by sprawnie wdzierać się w najwyższe partie masywu założył żelazne zabezpieczenia dróg, które przyszło mu codziennie pokonywać. Dziś szlaki określane mianem Klettersteig rozpowszechnione są nie tylko w Alpach. Ba, znane pod włoską nazwą via ferrata, kojarzą się z Dolomitami, gdzie rozpowszechniły się dopiero w latach 70. XX wieku. Ich historia rozpoczęła się jednak ponad sto lat wcześniej, właśnie tu, w Styrii.  Dziś skaliste zwieńczenie masywu dostępne jest dzięki całej sieci Klettersteigów dla każdego kto odważy się na wspinaczkę w uprzęży z dwoma lonżami, które trzeba przepinać tak, by nie odpaść od pociągniętej wzdłuż całego szlaku stalowej liny. Taki emocjonujący aktywny wypoczynek w połączeniu z zapierającymi dech w piersi widokami polecam w letnie, słoneczne dni. Radzę jednak korzystać z usług przewodników – będzie jeszcze bezpieczniej i ciekawiej.

Kraina pionierskich przedsięwzięć
Trudno powiedzieć, czy z pomysłu geografa skorzystał arcyksiążę Jan, wdzierając się na dach Styrii. Pewne jest natomiast, że w wolnych chwilach, arystokrata podejmował z upodobaniem górskie wycieczki. Jego imię nadano więc najwyżej położonemu w Austrii górskiemu schronisku Erzherzog-Johann-Hütte (3454 m n.p.m.), usytuowanemu na podszczytowej grani Grossglocknera (3798 m n.p.m.). Gdy Monika, dziewczyna z obsługi schroniska, zobaczyła, że z uwagą oglądam gablotę ze zdjęciami kwiatów, postukała palcem w szybę i powiedziała: „Czy wiesz, że w nazwie tego niepozornego storczyka uwieczniono pamięć o styryjskim arcyksięciu? To Nigritella archiducis-joannis po niemiecku – Erzherzog-Johann-Kohlröschen. Rozglądaj się uważnie, może ją wypatrzysz na ukwieconych alpejskich łąkach”. Nawet jeśli książę nie poznał osobiście geografa, to prawdopodobnie wspierał jego badania, był bowiem hojnym mecenasem. Własny księgozbiór i kolekcje naukowe upublicznił, dzięki czemu stały się zalążkiem zbiorów Styryjskiej Biblioteki Narodowej oraz majątku Joanneum, działającego po dziś dzień w Grazu instytutu badawczego i muzeum. Gromadzone przez księcia księgi przywodzą mi też na myśl wielki skarb kultury Styrii, jakim jest otoczona pietyzmem biblioteka benedyktyńskiego opactwa w Admont. Kiedy zadzierałem głowę by podziwiać  plafony przepięknej sali o barokowej szacie, przysiągłbym, że towarzyszy mi duch minionych wieków. Przecież tam, przechowywany jest największy na świecie klasztorny księgozbiór, liczący bez mała 200 tysięcy woluminów.
Rozsiewane przez arcyksięcia Jana ziarna nowoczesności wciąż przynoszą plon. W stołecznym Grazu, w 1848 roku, a więc jeszcze za życia arystokraty, na niewielkiej, acz malowniczej starówce, wzniesiono pierwszy na europejskim kontynencie budynek o szkielecie z żelaza . Eiserne Haus (Żelazny Dom), był dziełem postępowego architekta angielskiego Josefa Benedicta Withalma. Choć nie zaskarbił sobie podziwu publiczności, trafił do podręczników architektury. W praktyce też okazał się tak odporny i trwały, że konstrukcje z żelaza i stali stosuje się w budownictwie do dziś. Niejako okrakiem, na Żelaznym Domu posadowiono w 2003 roku Kunsthaus (Dom Sztuki). Budowlę, w której urządza się wystawy sztuki współczesnej, złośliwi nazywają sercem krowy lub kosmitą. Marzeniem jej projektantów było bowiem pokrycie gmachu sztuczną skórą, podobną do jaszczurczej. Niestety pomysł okazał się nazbyt futurystyczny i skończyło się na niecodziennym kształcie oraz błękitnych pleksiglasowych panelach z wypustkami kryjącymi urządzenia wentylacyjne i świetliki. Realizując dzieło zaadaptowano sąsiedni Żelazny Dom, oczyszczając go z efektów przebudów jakim był poddawany przez półtora stulecia. W zrekonstruowanych wnętrzach umieszczono sale wystawowe, biura i Kunsthauscafé . Z tym zaś lokalem, konkuruje kawiarnia na przepływającej przez Graz rzece Mur. Do Insel Café skonstruowanej także w 2003 roku, na sztucznej wyspie reagującej na zmiany stanu wody niemal niezauważenie trzeba koniecznie zajrzeć, przynajmniej na filiżankę kawy. W tym wnętrzu, w nowoczesnej scenerii ze stali i szkła, czarny aromatyczny napój smakuje wyjątkowo. Potem zaś warto wyjść na pobliskie wzgórze zamkowe, do widocznej z wielu miejsc w mieście potężnej zegarowej wieży. Jest symbolem miasta i zamku – siedziby arcyksięcia Jana. Z tarasów zamkowych roztaczają się widoki na miasto i otaczające je zalesione wzgórza Styrii.

Kraina tradycyjnych smaków
Owładnięty oświeceniowymi ideałami arcyksiążę zajął się w Styrii unowocześnianiem rolnictwa i jako pierwszy zaczął sadzić krzewy winorośli. Dziś land słynie z produkcji wina, a do rangi flagowego styryjskiego trunku urósł różowy Schilcher. Ze Styrii wywodzą się też Sturm i Junker. Pierwszym upaja się cała Austria jesienią, w okresie winifikacji, bo to sok zlewany bezpośrednio z tanków, w których podczas winifikacji cukry ulegają przemianie w alkohol. Każdego dnia Sturm ma więc nieco inny smak i większą moc. Do potraw jest znakomity, bo orzeźwia. Nie można go jednak nadużywać, gdyż niezauważenie uderza do głowy. Junker natomiast to młode wino, austriacki odpowiednik Beaujolais Nouveau. Ponieważ styryjska oferta kulinarna jest egalitarna, na szczycie miejscowej piramidy smaków plasuje się fasola – Käferbohne oraz przetwory z dyni, w tym najwyżej ceniony Kürbiskernoil – olej z pestek dyni, dodawany chętnie do zup, sałatek i deserów. Kiedy w restauracji w Admont zamówiłem na deser lody byłem przekonany, że polano je czekoladą. Kelnerka wyprowadziła mnie z błędu z uroczym uśmiechem: „To nie czekolada, co mógłby sugerować ciemny kolor. To nasza styryjska specjalność – Kürbiskernoil. Zawsze tak podajemy lody”.

*

 

Leopold Kupelwieser, portret olejny arcyksięcia Jana Habsburga, 1828 rok, fot. z sieci

I tu zamyka się styryjskie koło, które stacza się ze skał i lodowców Dachsteinu na północy ku winiarniom Schilcherlandu na południu, mijając skarby skryte wśród zielonych wzgórz. Austriacy kochają Styrię i jej romantycznego arcyksięcia. Nazywają land ‘zielonym sercem Austrii’, bo jest gęściej zalesiony od pozostałych ośmiu. Mówią także o nim ‘delikatesy Austrii’, gdyż są dumni z lansowanych tam smakołyków. Na moją wyobraźnię podziałały jednak najmocniej słowa taksówkarza z Grazu: „Styria to kraina, w której tradycja i nowoczesność splatają się w miłosnym uścisku”. Nomen omen, miał na imię Johann 🙂


Więcej informacji: www.steiermark.com
Wersja poszerzona o informator oraz nieco zmodyfikowana została opublikowana na łamach magazynu Podróże w numerze 04/2020 (www.podroze.se.pl).


Artykuł zatytułowany „Styria. Tu bije serce Austrii” w formacie PDF: Styria w kwietniowych Podróżach 2020

0 komentarzy dotyczących “Styria, miłość arcyksięcia Jana

Skomentuj jeśli chcesz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.