Warkot spalinowych kosiarek za oknem obwieścił kres wybujałych trawników przy mojej ulicy. Dłuższy żywot mają dzikie kwietne łąki na przytorzu pobliskiej Olszynki Grochowskiej. A tam uwagę spacerujących z dziećmi i psami, przykuwają kozibrody – gigantyczne dmuchawce widoczne gdzie nie gdzie pośród strzelających w niebo traw i kwiatów.

Już starożytni zwrócili na nie uwagę, o czym świadczy łacińska nazwa rodzaju – Tragopogon, powstała z połączenia dwóch greckich słów: tragos (koza) i pogon (broda). Dzięki skojarzeniu z „kozią brodą” powstała nasza nazwa gatunku – kozibród , jak również nazwy używane w innych krajach, np. anglosaskie określenie Goat’s beard. Zwyczajowym idiomem „Jack goes to bed at noon” (Jack idzie do łóżka w południe), Brytyjczycy opisali istotną cechę kozibrodów. Mianowicie taką, że ich kwiaty otwierają się rankiem, a już koło południa zamykają (co doskonale widać na zdjęciu powyżej).

Kozibród ma licznych kuzynów. Jego rodzaj liczy bowiem kilkadziesiąt gatunków i jest częścią rodziny astrowatych (Asteraceae).
Kozibród łąkowy (Tragopogon pratensis) jest wykorzystywany w ziołolecznictwie oraz jako wartościowy produkt kulinarny. Młode liście i pędy można spożywać na surowo, np. jako dodatek do sałatek albo gotowane w zupie. Korzeń, mięsisty i słodki można piec, smażyć lub gotować. Roślina jest bogata w witaminę C, witaminy z grupy B i składniki mineralne: mangan, fosfor, magnez, wapń. W medycynie ludowej, napar z kozibrodu stosowano jako środek moczopędny, wykrztuśny lub ściągający. Podawano go w chorobach przewodu pokarmowego, bo odtruwa i pobudza apetyt, łagodzi dolegliwości żołądkowe, korzystnie wpływa na wątrobę i woreczek żółciowy. Syrop na bazie korzenia podaje się na kaszel oskrzelowy.
Kozibród porolistny (Tragopogon porrifolius) ma fioletowe kwiaty i jest smacznym warzywem – znamy go pod nazwą salsefia.

Wszystko o kozibrodzie i jego kuzynach: www.roslinariusz.pl
Jack goes to bed at noon …. 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękuję za wyłowienie błędu – skorzystałem – poprawiłem! Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
Pingback: Czas cykorii… na miejskich trawnikach – Paweł Wroński