W sierpeckim skansenie z drobną dziatwą

Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu jest atrakcyjne dla maluchów już chociażby dlatego, że w obejściach mali goście skansenu mogą spotkać zwierzęta jakie hoduje się w naszych czasach jedynie na wsi. A przecież nie wszystkie dzieci mają na wsi rodziny.

Skansen zajmuje rozległy teren. Latem, gdy w przydomowych ogródkach obficie kwitną kwiaty jest bardzo kolorowo. Poza tym rosną tam także warzywa i owoce, które dzieci miejskie znają co najwyżej z kuchni oraz w smaku. Nie mają zaś pojęcia jak i gdzie rodzą się cebule, porzeczki czy słoneczniki… Chyba, że od najmłodszych lat stykają się z uprawami permakulturowymi 🙂

Zainspirowani tym faktem w składzie z dwoma trzylatkami, roczną siostrą jednej z nich i z trzymiesięcznym bratem drugiej (a więc z całym oprzyrządowaniem, w tym z wózkami), pojechaliśmy znad Jeziora Bledzewskiego do skansenu w pobliskim Sierpcu. I nie zawiedliśmy się. Dziewczynki biegały, aż się kurzyło, aby podglądać kozy, owce, króliki, gęsi, kury czy perliczki. Dorośli pomagali im pokonywać progi chałup zgromadzonych w skansenie i zaglądać do króliczych klatek. Dobrze się też złożyło, że pierwszym zwierzęciem jakie spotkaliśmy była rosła klacz ze źrebięciem. Ogrom konia i opiekuńczy stosunek do potomka, sprawiły bowiem, że nabrały ostrożności, i w dobrym nastroju przetrwały całą wizytę w skansenie.

Na koniec zjedliśmy co nieco w karczmie Pohulanka, a że się wypogodziło resztę dnia spędziliśmy nad jeziorem 🙂 Zmora też była z nami, ale – zgodnie z wymogami regulaminu – zostawialiśmy ją przy furtkach prowadzących do kolejnych zagród.